Paradox
Lot
[Zwrotka 1]
Rozpościeram skrzydła, cienie zwątpienia ucichły
Ostatni raz oglądam się za siebie, żegnam wszystkich
Jutro wrócę, przysięgam, kiedy z nieba zerwę iskry
Obsypię nimi scenę, przyćmię te przeklęte blichtry
Serce mi mówi "niczego nie żałuj"
Dosiadam wiatru, mów na mnie Ikarus
Tak, jak Upiór z Angmaru, zakładam kaptur w okruchach żalu
Jestem gwiazd bliżej, bliżej
Lecę coraz wyżej, wyżej
To mój start unofficial, jesteś tam, Anno Fischer?
Halo, przecinam niebo, jak Falcon
Daję się porwać czystym mirażom
Życie jest sagą, jak Star Wars
W dole maleńkie ludziki i domki
Przypominają dziecięce zabawki
Pragnę odkrywać orbity, zakątki
W świecie nieważkim poczuć się ważny

[Ref]
Gdy zmęczone oczy niе chcą dłużej płakać
Lecę, lecę, lеcę do innego świata
Gdy życiowe drogi chcą mnie z brukiem swatać
Lecę, lecę, lecę do innego świata

[Zwrotka 2]
Rozpościeram skrzydła, lecę w rytmie tego bitu
Pośród błękitu zniknę niczym Wędrowiec do Świtu
Ścigają mnie noce i dnie, lecz ucieknę po cichu
Może schronienie znajdę gdzieś w systemie satelitów
Mówcie mi Kubrick, bo to jest moja własna Odyseja
Zostają po mnie na niebie smugi, które wyglądają niczym balejaż
Czuję, że teraz paradoksalnie jestem bliżej Ziemii
Bo, gdy żyłem między wami, ciągle byłem nieobecny
Ulotne dźwięki są jak zapach Avon
Może wyruszą ze mną w przyszłość tak, jak Clara Clayton
Ciągle żyję słodką nadzieją niczym Amaretto
Że w końcu wejdę na sam szczyt, bo te lata lecą, yo
[Ref]
Gdy zmęczone oczy nie chcą dłużej płakać
Lecę, lecę, lecę do innego świata
Gdy życiowe drogi chcą mnie z brukiem swatać
Lecę, lecę, lecę do innego świata