Kojot x Oxon
Doomslayer
[Zwrotka 1: Oxon]
Dziś nie wystarczy byle „zamknij mordę”, przybywam, by dokonać strasznych morderstw
Zwalczyć hordę, choćbym miał się stać cyborgiem, ha? Choćby ją wspierał jakiś arcy podlec (giń)
Zniszczę w sobie to, co za wygodne, wygram z losem, choćby klawikordem
Ale dziś biorę karabin, mają krwawić, zanim ja przerobię sobie ich flaki w sorbet (śpij)
Rozjebię tu w sobie jebaną niemoc, przyjmuję bomby, wybucham jak cacodemon
Chłam we własnej głowie traktują tu jako dzieło, jak wbija się w inne głowy, znaczy mamy przełom
Druga to złość (złość), sam się gubię, czy na siebie, czy na innych (oho)
Wyłupię jej wzrok, jak przestanie pytać „kto?”, ja przestanę być wiecznie niewinny
Overthinking, już go widzę z dala, mroczne myśli, ugodzi w nie taran
Splot zawiści spychał, wypierdalaj, dziś dołożę starań, by się z mą siłą nie skalał
W głowie tylko, czy tych mord nie mąci wiara, w szafie mam szkielety, są jak zombie, balast
Samemu porachuję sobie kości zaraz, noszę demony, które chcą mnie skroić z ciała
I się cały czas głowią z trudem, plany jakieś psuć, snuć, tam mogą (?)
Spotkanie z nimi we mnie rzadko jest cudem, najpierw chciał mi podać rękę, lecz jest antropokub'em
Wiatr aż kul wieje po Twój player, zgniatam swój strach, tu chciał się chuj przejeść
Mam czas, diabłu się w twarz znów śmieję, zagłada na bank; Doomslayer

[Break]
Doomslayer

[Zwrotka 2: Kojot]
Daj mi piłę, ja zetnę tym głowy (ta), zrobię trofea, będą piękne ozdoby (oh)
Cały arsenał, mam na sieczkę sposoby i niedługo to rozjebię, zacznę wreszcie tu łowy (ta)
Będzie po mojemu, słyszę „nie chcę odmowy” (nie), życie to gra, ja jestem wiecznie gotowy
Ale za często bywam egoistą i na wszystko patrzę z perspektywy pierwszej osoby (ta)
Lenistwo i presja - przez to Kojot jako raper spadł na dno
Spierdoliłem wszystko, nic nie osiągnąłem, takie fakty, w sumie gorzka prawda, bo
Z takim potencjałem puszczam tylko jakieś z pizdy featy na wyjebce, raz na rok
Płyta z Tomkiem, pewnie Słoń nie wierzył nawet, że się zbiorę i że kurwa, nagram to
Wszędzie hordy demonów, ja muszę ogarnąć to sam (sam)
Mają nadzieję, że pójdzie im łatwo i mnie pokonają, już walą do bram (bram)
Widzą światełko w tunelu, dlatego, bo rzadko w to gram (aha)
To ja stoję na końcu tutelu, a w ręce bazooka, strzał to-to strzał (blau)
Puszczam lawinę myśli, spada cała fala, ona kabinę zniszczy
Życie na maksa, nie chcę apteczki, może co najwyżej jako boss się napiję whiskey
Wszędzie krew na ścianach, a ja walę pociski, zrobię na tyle czystki
I to nawinę, pizdy, bo mnie bawi ten wyścig, kogoś trafiłem z listy, zaraz zabiję wszystkich
[Outro]
Doomslayer