Janek & Szyman
Metal (Ballada o DJ)
[Intro: Jan-rapowanie]
To jest ballada o DJu, ha, ta
Zapomniał metalu (ta)
To było tak
[Zwrotka 1: Jan-rapowanie]
Kochany DJ, miał taką przypadłość
Lubił zapierdolić seta i se przy nim zdzierać gardło
Puszczał piosenki, miksował, nawijał
Black Eyed Peas, gazolina
Dziewczyny mdlały, on krzyczał i śpiewał
Machał rękami, płonęła DJka
Zapełniał kluby, Instagram wciąż rósł
Pił Pepsi Mango nie Mountain Dew (Pepsi)
Władysławowo, Ostrów, Open'er (ta)
Urodził po to się by być DJem
Ten secik w tekście, ziom, odmienił wszystko (wszystko)
Było w chuj głośno, on darł piździsko (piździsko)
Zdarł wszystkie struny i nie miał już głosu (nie)
Janigans mówił mu weź sie uspokój
W tym klubie stracił i metal i głos
Przestał być DJem, nie miał jak prosić o jego zwrot (ha, kurwa)
[Refren: Jan-rapowanie]
Najsłodszy DJ, on wciąż w nas żyje
Nawet jeśli nie gra już, ma miejsce w mym sercu tu
I chuj
Najsłodszy DJ, on wciąż w nas żyjе
Nawet jeśli nie gra już, ma miеjscu w mym sercu tu
I chuj
[Zwrotka 2: Szyman]
Bez metalu i planu na przyszłość (bez)
Wszystko co było ważne nagle prysło (o tak)
Nie zostało mu nic oprócz sentymentu
Bo kim jest DJ bez swojego sprzętu
Głosu brak i w portfelu pucha (pucha)
Jedyne co mógł zrobić to spożyć bucha
Gdy pomyślał "najgorsze już za mną"
Wówczas spod ziemi wyrósł mu patrol (pały)
W jego głowie myśli gonitwa
"Będzie dobrze to tylko medyczniak" (tak jest)
Próby wyjaśnień poszły na marne
Bo jak miał tłumaczyć się ze zdartym gardłem (jak)
Na jego rękach kajdanek para (kurwa)
Nie przekonał ich, chociaż się starał
Dotąd niekarany, nie wiedzieć czemu
Nasz DJ padł ofiarą systemu
[Refren: Jan-rapowanie]
Najsłodszy DJ, on wciąż w nas żyje
Nawet jeśli nie gra już, ma miejsce w mym sercu tu
I chuj
Najsłodszy DJ, on wciąż w nas żyje
Nawet jeśli nie gra już, ma miejscu w mym sercu tu
I chuj