To dla moich ludzi z nadciśnieniem
Mało w banku, a niby niejedno na koncie
I tych, których budzi rano przelew
Ale niewygodnie śpią na forsie
Żałujesz, że się nie dało zostawić
Trochę więcej na potem
Albo jakoś tak bez przekonania klikasz
Że nie jesteś robotem
Tani zegarek mi liczył czas
Zawaliłem tyle spraw, że starczy
Nauczyłem się spać na twardym
Tyle razy wracałem na tarczy
Czuję się ambiwalentnie
Świat jest ciągle jakiś taki
Jadę dalej, odkładam na bok wkurwienie
Pika "zapnij pasy"
Są ci co znają życia kolor
I co co się życia boją
Prędzej czy później
Musisz sam ze sobą wyjść na solo
Daję ci fifty fifty
Czuję się fifty fifty
Pół na pół
Armagedon blisko od rana
Mieszam sobie kawę z wodą w kubku
Spokojnie, nie wszystko na raz
Uporządkuj doznania, powolutku
Wszędzie motywacyjne brednie
A słyszę tylko pin i zielone
Wiesz, gdzie mam twoje nowe wcielenie
Chyba kamuflaż jest in w tym sezonie
Miało być tak pięknie, a teraz
Znowu pada i koniec lata
I kiedy zaczynam od zera
To nie koniec świata, widziałem koniec świata
I znowu wszystko jest ok i w ogóle
Zamiast deszczu z nieba leci hajs
Tylko czasem znowu nucę w głowie
"Co mi Panie dasz w ten niepewny czas"
Ada:
Niczego nie oczuję, wszystkiego się spodziewam
Nie chcę na nic czekać
To chyba moja wina, nikt nie kazał mi tańczyć do rana
Nie ma już co płakać, ale narozlewałam
Chciałabym wszystko od razu, życie sobie ze mnie kpi
Więc daj mi choć pół dziś