Verba
Pieprzona Codzienność
[Refren]
Znów ta pieprzona codzienność
Nie wierzę w twą obojętność

[Zwrotka 1: Przemysław Mazur]
Ja już nie wiem czy coś się stało
Czy jest tak źle że się wszystko rozsypało
Było tak fajnie tak nadzwyczajnie
Cholernie miło prawie jak w bajce
Nie znałem nawet twego adresu
Dziesiątki rozmów tysiące sms-ów
Pisałaś tęsknisz, że jesteś smutna
Że jest ci źle i chcesz już jutra
A ja jak głupi jakiś naiwny
Z tobą niezniszczalny bez ciebie bezsilny
Te nasze plany były tak piękne
Lecz po tej chwili teraz są zamknięte
Ty wystraszona wciąż przerażona
Zbytnio niеufna dziś oddalona
Wyszło jak wyszło znowu jak wszystko
Tak szybko poszło jak szybko przyszło

[Refren]
Znów ta pieprzona codzienność
Nie wiеrzę w twą obojętność
Znów ta pieprzona codzienność
Nie wierzę w twą obojętność
[Zwrotka 2]
Mieliśmy przecież na przyszłość plany
Dziś każdy cel na ziemi rozdeptany
Słowa, że kochasz słowa, że tęsknisz
Piękne teksty możesz iść się pieprzyć
Jak ofiarę skazaną na pożarcie
Chciałaś mnie wykręcić pewnie już na starcie
Zaślepione oczy idealizowały cię
Kto by się spodziewał, że wystawisz mnie
Była sobie kiedyś zajebista miłość
Zakochane serce ignorowało fałszywość
Wtedy dałbym sobie za ciebie uciąć rękę
Dziś bez ciebie i bez ręki wyglądałbym pięknie
Wraca obraz twój każdego rana
Zryta bania od ciągłego rozmyślania
Chcę zapomnieć bo prawda jest okrutna
Chcę zapomnieć bo tylko się wkurwiam!

[Refren]
Znów ta pieprzona codzienność
Nie wierzę w twą obojętność
Znów ta pieprzona codzienność
Nie wierzę w twą obojętność
Znów ta pieprzona codzienność
Nie wierzę w twą obojętność
Znów ta pieprzona codzienność
Nie wierzę w twą obojętność