Zaleś, Michał Bator
Memoir
[Zwrotka 1]
Widzę dłonie
Atramentem zakrwawione
Widzę jak przeżywam
Życie które miało moje być
Widzę cały syf
I też widzę kiedy płaczę
I dalej to że jestem
Dla mnie bywa nierealne
Jak mam nie patrzeć z góry na ludzi dookoła?
Gdy wśród tych których oceniam pierwsza jest moja osoba?
Wołam w głos Boga
Potem patrzę w lustro chyba tu się chowa

[Zwrotka 2]
Próbowano mi wmówić
Co czuje co wiem jaki jestem
Łapie mnie bezdech nie wiem co odpowiedzieć
Na ten bezsens
Jestem idiotą w oczach ludzi głupszych niż ich pies jеst
I się męczę
Łańcuch na szyi ze świadomości że już nie wiеm
Co jest prawdą a co kłamstwem sprawia dyskomfort w ciele
Przesadzam jak się czuje czy to naturalne miejsce
W którym mają być emocje
Które gonią nawet we śnie mnie
Chyba umieram kiedy widzę jak się cieszysz
Między nami przepaść we mnie nie ma już nadziei
Trudno Ci uwierzyć że się mogę poczuć gorzej
A czuje się tak często gdy powtarzasz że nie mogę
[Zwrotka 3]
Dorastanie to najgorsza z chorób
Ucieka niewinność która nie zna powrotu
Nie zna drogi do domu
A nawet gdyby znała to by dom po wszystkich latach
Wyglądał jak stara rudera
Od której dawno już opadła ściana sama
Do takiego domu nikt nie wraca
Może od święta ktoś da trochę światła
Lecz po czasie gaśnie lampa
I masz znowu rok czekania
A ja chcę widzieć świat
Jako ciało a nie mara

[Zwrotka 4]
Widzę ich sploty - na myśl mi przywodzą aliaż dłoni
Czuję ich gorycz kiedy pąki mam powyżej głowy
Świat ma tu sens teraz wiem że jestem u swoich
Na końcu drogi - pomnik i barokowe groby
Najlepsze decyzje w moim życiu miały gorzki smak
Myśle o Tobie gdy musiałem odejść - zmienić nas
Zbieram owoce które podlewała moja łza
Więcej głębi kiedy zwiędły czuję już od spodu kwiat
Kocham tak mocno że najchętniej bym Cię zabił
Bo łatwiej dać kontrole temu kto już sam nie zrani
Nawet z myślą o Tobie rozkopałem własną ziemię
I w niej leże
Bo „tu spoczywa ten który kochał tak boleśnie”