[Zwrotka 1]
Tak zwane błogosławieństwo, jestem natchniona, nie zrozumiesz tego
Za oknem jakieś -270 stopni
Ale świecą gwiazdy i po prostu mam to uczucie
Znasz to uczucie? Już dawno zapomniałeś o tym uczuciu
Zabiorę Cię na chwilę..
[Zwrotka 2]
To jakby wyższy stan, uczucia i myślenia
I chociaż to cierpienie to podobno uszlachetnia
Tak, pogoda z tv oszukała mnie
Co z tego, że nie świeci, przecież mógł spaść śnieg
Nie bódź mnie jakimś mocnym wstrząsem
Nie wiem czy dam radę wiedząc, że to nie jest proste
Nie, nie widzę nic prócz czubka nosa i może dlatego Cię wciąż kocham
Późno, lepiej niż wcale, wcale lepiej niż nie szczerze
Dlatego gdy przyjadę, będzie już tylko lepiej
Bo wiem jak już rozmawiać z Tobą, przewidywać finał
Jak poproszę kawę i dziękuje za muffina
Pośpiech zabija w Nas wrażliwość na drobiazgi
A przecież te uczucia wszystkie mają swoje nazwy
Co, nie tylko gniew, radość, trwoga i smutek
I to nie tylko tak, że tyko potrzebuję
[Refren]
Oł, żeby tak wszystko było pięknie jak dziś u mnie, oł oł
Nawet gdy się będe starać, nie zrozumiesz, oł oł
I wcale Ci nie mówię, że mi dobrze znów
Czy Ty w ogóle wiesz, że można się tak czuć? Oł oł
[Zwrotka 3]
To nie o tym, o czym myślisz, to głębsze wody
A most porozumienia miedzy Nami jest zwodzony
Przeczytałam wszystkie horoskopy, nie pamiętam dobrych
Bo nie sztuka się uśmiechać, dramatów wzrusza pokłony
I nie sztuka grać w komediach nazajutrz nie znam tytułu
Za to pamiętam ludzi, którzy nie wstydzą się bólu
Ja nie wstydzę się łez, cholera! Niby mi to wolno
I właśnie to jest powód, dla którego chcę się odciąć
Czasem, tymczasem jest mi wszystko jedno niby
A Twój silnik ze złości kipi, mogę Ci go naoliwić
Wiem, znów wyzwolę w Tobie złość choć mimo woli
I przyjmuję ją z pokorą, bo czytałam horoskopy
Na osiedle chory popyt przy słabej podaży prawdy
A przecież te sytuacje wszystkie mają swoje nazwy
Co nie tylko tak, że ja mam jakiś powód
I co nie tylko tak, że odcinasz mnie z kuponu
[Refren]
[Zwrotka 4]
Czy Ty w ogole wiesz, że można się tak czuć?
Że ktoś na Tobie wiesza, a Tobie żal jest psów
Mam w sobie dziś świadomy spokój
Bo tak niewielu mam naprawdę świadomych wrogów
I tyle pokus, by im wrzasnąć do ucha
Tymczasem delikatnie, z taktem mówię pobudka
Słyszę, że jeszcze chwilę, jeszcze minutę
I myślę śpij sobie dalej, dobranoc, całuję
Kłaniam się nisko, skromność fałszywa przemawia
I nie pozwala mi pozbierać kwiatów po owacjach
Ta, to jest mój teatr ziom, jak nie zgrywasz konesera
Wybierz pierwszy rząd, tak
Co jest większy przemyt i celnicy o tym wiedzą, ale muszą robić sceny
Tu każdy ma rolę, misje, Ty swoje rób
Bo ktoś nie może spać, żeby ktoś spać mógł