To... jest miłość do muzyki
[Zwrotka 1]
Ja nie wierzę w bieg zdarzeń
Wierzę w mój stadion
Gdy potyka się wart ktoś o ten kolejny banknot
Wiem, że mam tą własną drogę
Tor obok, to napędza jak motor
Jest metodą na osąd
Tych co myślą, że przyszłość naszych ambicji
Jest skazana na fiasko, że nie uda się nigdy
Nie wygramy tej bitwy
Nie możemy być dobzi
Nie chcą dać nam szansy
Lecz każą udowodnić
To od nich
Wypływa nasz gniew, bezradność
Ktoś się z nami minął?
Bo ktoś minął się z prawdą
Znów zgasło miasto
I nie czuję się obca
Chociaż wiem, że wstanę i rozpęta się wojna
Bo trzyma ich forma, treść ducha przepadła
Gdzieś w biurach i bankach, na oczach jest bandaż
To banda za standard mająca swą wyższość
Pozwólmy im mieć ją, my mamy ten hip hop