Bezczel
Cira/Poszwix/Bezczel
[Zwrotka 1: Cira]
Otwierasz oko koło 5:15, znowu się zacznie
Trochę strasznie, kto wymyślił tę tułaczkę?
Znów śniła Ci się ex, chciałeś oddać jej wszystko
Zbliżyliście do siebie usta, rzeczywistość
Pierdolona tyra bez umowy przy POL-BRUKU
Rutyna i bezsens, jak powolne Seppuku
Wynajęta garsoniera straszy mrokiem i pustką
Zimne łóżko, w którym nie możesz usnąć
Najlepszy ziomek, niech połamie mi się pióro
Olał rapowe dżeny, okazał się konfiturą
Cały świat wali się na łeb, to jakiś koszmar
Pierdolę tę robotę, a tam idę pochlać
I idziesz, schodek po schodku, aż do czeluści
Ahhhh, niech mnie ktoś wypuści!
Nagle wibrowanie w kiermanie i na ekranie stryczek
Dostajesz SMS-a który odmienia życie

[Refren: Poszwix]
Iść, trzeba iść, trzeba gnać aż do końca świata
Żyć, trzeba żyć, trzeba trwać, nigdy nie zawracać
Sam, całkiem sam pośród was, którzy zapomnieli
Z wiarą iść

[Zwrotka 2: Poszwix]
Otwierasz oczy, świta już, szyby maluje mróz
Kurz przykrywa stare albumy ze zdjęciami, nóż
W kieszeni się otwiera, od tej niedoli pijany
Zużywasz ostatni gram samokontroli, to boli
Odciski na dłoniach, na kostkach blizny
Nie pomoże na nie sodą z aspiryną
Znów biały ślad na nadgarstku od braku opalenizny
Po zegarku który musiałeś oddać za dług
Wraz z pierścionkiem zaręczynowym, wspominasz w bólu
Zostało po nim tylko puste pudełko z weluru
Uśmiech jej, oczy w kolorach lazuru
Gdy zasypialiście razem przy ciepłym świetle z abażuru
I jak tu kurwa żyć normalnie, nie masz pytań
Coś cię gnębi na bank to nie wezwanie od komornika
Na dłoni numer z dopiskiem "Andżelika"
Jakiś flashback z wczoraj, tylko bania pęka zryta
Bóle mięśni, mdłości, drżenie rąk
Całe życie pod prąd, ciężko dorwać się do koryta
Lodowaty prysznic gasi chore zamiary, ziąb
Pomaga wytrzeźwieć, najlepsze lekarstwo dla alkoholika
Co to za życie bez przyjaciół i rodziny?
Czas najwyższy wydostać się z bagna do kolan
Ciężki oddech, gęste wąsy pożółkłe od nikotyny
Szukasz telefonu by przeczytać SMS-a z wczoraj
[Refren: Poszwix]
Iść, trzeba iść, trzeba gnać aż do końca świata
Żyć, trzeba żyć, trzeba trwać, nigdy nie zawracać
Sam, całkiem sam pośród was, którzy zapomnieli
Z wiarą iść

[Zwrotka 3: Bezczel]
Wywróciłeś cały kwadrat już do góry nogami
Szukając telefonu schodzisz na dół do fury, to na nic!
Się nie zdaje, ty nie zdajesz sobie sprawy
Ani nie potrafisz se przypomnieć co się wydarzyło zanim
Wróciłeś do domu, chociaż sam nie wiesz jak
Jedna wielka dziura w bani, pustostan, jebie kac
Z wczorajszej wypłaty nie zostało nic w kieszeni
Chcesz oszacować straty lecz to nic nie zmieni
Próbujesz coś skojarzyć, lipa, nic z tego
A może ktoś wczoraj wieczorem ktoś dosypał Ci czegoś
Do drina, i chyba zaczynasz se przypominać coś
Jakaś dziewczyna co chciała Cię wydymać na sos
Flashback, i liczysz bez pamięci w głowie parabole
Jakieś dwie dupy na ulicy, różowe parasole
O ile się nie mylę to były te same niunie
O których z Kafarem z Dixów nagraliśmy numer
Klub, rura, Ty najebany jak trup
Dziura w mózgu i tak się urywa tu akurat film
Jeszcze nie wiesz co ale czujesz że coś jest nie tak
Strach paraliżuje i czujesz że ktoś ma niefart
Bóg jeden wie w co żeś się wmieszał
I znowu starasz sobie przypomnieć treść SMS-a
Sięgasz do tylnej kieszeni, pot kapie Ci z czoła
Wyciągasz z niej rachunek z Cocomo na 10 koła
[Refren: Poszwix]
Iść, trzeba iść, trzeba gnać aż do końca świata
Żyć, trzeba żyć, trzeba trwać, nigdy nie zawracać
Sam, całkiem sam pośród was, którzy zapomnieli
Z wiarą iść[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]