Golin
Król Węży
[Zwrotka 1]
Jestem białą nadzieją, a raperzy się czerwienią
Bo to ja byłem iskrą, której potrzebował Neron
Ich linijki linieją, zrzucają skórę co album
Przez to maleje ich fanklub, pozostał im Pan Bóg
Król węży - jego boa dusiciele
Przejmują leki, apteki niczym pierdolony Mengele
Anioł śmierci spierdalał przed Norymbergą
Była swastyka na drogę, witał nas Cristo Redentor
To nie ja byłam Ewą, bo cnota mnie brzydzi
Zakazany owoc - jabłko Adama zerwała Lilith
Król węży - królewskie kobry, kurewsko dobry
Trafisz przez to skurwielu na odwyk
Bo ten bajer uzależnia, bez niеdomówień
Uwierz w to, co mówię - to heroina z Lеverkusen
Trzecia płyta rapowana wężoustnie
To trzecia płyta, a ja nadal nie boję się luster

[Zwrotka 2]
Tysiące imion odkąd nastąpił upadek
Języczek u wagi przy budowie Wieży Babel
Pluję jadem, brat bratu bratem jak Kain i Abel
U bram mego raju czeka na ciebie Azazel
Sodoma i Gomora, ty oglądasz te igrzyska
Z kamienną twarzą jakbyś widział Bazyliszka
Z głębi oceanu do wnętrza Watykanu
Mój Lewiatan spoczywa w podziemiach Lateranu
Czarne słońce świeci, bo prosto z nieba spadło
Sam książę ciemności kiedyś nosił światło
Aleister Crowley na czele ognistej armii
Zapach czystej siarki, tylko kanister daj mi
Ta historia toczy koło niczym Uroboros
Zjada własny ogon, po czym rodzi się na nowo
Od zarania dziejów jestem częścią tej gry
Aby ktoś był dobry, ktoś musi być zły