[Zwrotka 1]
Świat śmiga przed oczami, jak gdy jeździłem pijany
W sumie słusznie straciłem prawo jazdy
Mam tyle lat ile punktów karnych
Lubię zdjęcia bez pozy, jak łapany na fotoradary
I gapić się w boczne szyby
Pasy są niewygodne, wole uchwyty
Gdy wchodzę w te ostre drifty
Patrzę na kierowcę i ciągle wierzę w jego skillsy
Metafizyczny rajd ku zatraceniu
Nie wierzę, że jadę sam, nie zmieniam biegów
Trzymam tylko nawigację w ręku
A bez niej się gubię - słaby Galileusz
Do celu dotrzeć nie jestem gotów
Muzyka, przyjacielu, umila mi tą podróż
Od wielu kilometrów marzy się postój
Zjeżdżam na stację - dzięki Bogu
[Ref x2]
Moje samoloty spadałyby z nieba
Samochody pewnie kończyłyby na drzewach
Każdy mój pociąg tu by się wykolejał
A nadal podróżuję w roli pasażera
[Zwrotka 2]
Kiedyś lubiłem jazdę na gapę
Dzisiaj wolę kupić bilet i się gapić na trasę
PKP, SKM, gdybym był z WW-a nie wysiadałbym z metra
Wiem, nie da się zebrać swoich myśli
Czasem korci mnie by pociągnąć awaryjny
Stukot kół o szyny, znów w drodze
Znów widok zza szyby jak gdyby migoce
Chwytam torbę gotowy do przesiadki
Wagony zatłoczone, jak ja - pełne wiary
Nawet nie zdążę zapalić papierosa
Biegam po peronach by podróż kontynuować
Renoma, wypisuje świstki
Ja kanapki wyciągam chociaż to nie piknik
Dobra, ty powiedz, co by było gdybym jadąc
Nigdy nie wierzył w istnienie maszynisty
[Ref x2]
Moje samoloty spadałyby z nieba
Samochody pewnie kończyłyby na drzewach
Każdy mój pociąg tu by się wykolejał
A nadal podróżuję w roli pasażera
Czasem źle wybieram, trzymam mapę
Do góry nogami i pragnę chwycić za ster
Czasem nie ma mnie na pokładzie
Bo przez zadufanie sam wybieram spacer