Dwa Sławy
Malkontent, choleryk i łgarz
[Verse 1: Wyga]
Jestem wariatem za każdym razem kiedy łapię nerwy
Drę japę, nie radzę wtedy wchodzić w kadr
Jestem furiatem, mój stary twierdzi, że jestem jebnięty
Dobrze Ci radzę, nie zaczepiaj mnie, gdy wpadam w szał
(To choleryk) terroryzuje ...?
(Lubi afery) awanturuje się co drugą noc
(Po co się pieni] tego nie rozumie nawet on
(Podobno debil demoluje w furii własny dom)
Wstydzę się za siebie, brzydzę się sobą czasami
Nadciśnienie rośnie mi, grozi wylewem do bani
Walę w ścianę głową i pięściami dokąd starczy pary
Aż dociera do mnie fakt, że jestem zdrowo pojebany!
Próbowałem trzymać nerwy na wodzy
Ale agresja powraca tak, jak na derby Łodzi
Mam niewyparzony język, jeśli się nie oswoi
Kiedyś z jego powodu zbiorę zęby z podłogi
[Hook]
[Wyga] - Buu! Zaraz coś tu rozpierdolę!
[Radosny] - Nie, lepiej daj se spokój, ziomek
[Wyga] - Morda, ten rap ma być trueschoolowy!
[Astek] - Pan mi zaufa, będzie Pan zadowolony
[Verse 2: Radosny]
To ja malkontent, idź się pierdolić. Mam
Zjebaną zwrotkę, bit jest chujowy, szlag
Nie lubię otwierać mordy - zagaduj
Nie odpowiem Ci nawet na 'dzień dobry' na szlaku, fuck you!
Nie będę fotografem, ale od czasu do czasu
Prześwietlę swój negatyw, więc
Nie pasuję do gwałtownych posunięć (e, e)
Burzy mózgów nie zakończysz piorunem
Sam obserwuję jak to każdy pędzi
Ja stoję, jak urzędas na przyjęciu
Ludzie, nie chcę stać pod klubem z tymi, co
Albo wiszą mi coś, albo w ogóle mi wiszą
Dlatego nie proś mnie o drobne na pety
Bo nie lubię pożyczać, a teksty biorę na zeszyt
I nie chcę! Nie mogę! Cokolwiek, to 'nie'
Koleje losu - szyny i podwozie są złe
[Hook]
[Verse 3: Astek]
Jak łykniesz to, co powiem, to to dobrze przepij
Ściemniam na Twoich oczach jak gouda z mety
Cała Łódź kupuje mój kłamliwy rap na winklach
Nabijam ją w butelkę; rafandynka
Sam już nie wiem, czy dam fałsz czy prawdę
Bo na stówę nie fałszują tylko bas i sample
Nie znam akordów, liczę dalej na cud
Ale z kamienną mordą, typie, kłamię jak z nut
Nie szyję farmozonów grubymi nićmi
Więc nie mogą ich rozpruć nawet kurwy z policji
Wysyłam prawdę do diabła, niezły skandal
Wysyłam wariografy do serwisanta
Jarek Dulewicz, to mój bit, daję słowo
Jarko łgarz, Jarko szklarz - wciskam kit zawodowo
A mimo to panny mi ufają, menciu
Bo ściemniam jak Michnik i to bez zająknięcia
[Hook]
Tekst - Rap Genius Polska