[Refren x2]
Piramida Maslowa, ja na niej faraon
Nikt mnie już nie pokona, jestem daleko stąd
Lecę paralotnią, paranormalny gość znikąd
[Zwrotka 1]
Kiedyś mówili, że nie mam perspektyw eksperci, kolejny, następny
Powiedzmy, że mieliście rację lecz tylko po części, wciąż idę tą drogą tak śmiało jak wiedźmin
Dlaczego po części? Bo nie widzę wyjścia innego niż perły
Za które gram teraz supporty na scenach, a będę wieszał na szyi mojej lady
Nawet jeśli nic z przepowiedni mi się nie spełni, tak aż do śmierci
Będę próbował, bo wiem, że wciąż lepszy, w końcu zasłużył na akt koncesji
Skłamałbym mówiąc, że nie czuję presji, sam sobie stawiam ją na piedestał zawsze
Bo jeśli podtrzymam passę postępu to za jakiś czas mainstream wciśnie accept
Polska pokocha mój akcent, sukces już na wyciągnięcie mam ręki jak kastet
Nie pierwszy ostatni raz dzielę się tym, co wpisuję w kratkę lub kartkę czy linię, notatnik czy Libre Office'a, komórkę i zapiski myśli
Szczerze to kładę tą kawę na ławę i mam wyjebane co o tym myślisz
Trafię do ludzi jak basket na każdej domówce przy połówce pustej i pełnej
Tłuste i piękne te bity, nagrania dilluj tym jak Hermes porażony dźwiękiem
Poraniony cerber, już pora na przerwę, bo wczuwam się famous
A jestem jedynie ambitnym dzieckiem, który was chciałby zaprosić na refren
[Refren x2]
Piramida Maslowa, ja na niej faraon
Nikt mnie już nie pokona, jestem daleko stąd
Lecę paralotnią, paranormalny gość znikąd
[Zwrotka 2]
Nie kalkuluję jak Pascal, chociaż na życie mam przepis ( po prostu gotuj )
Dochodzę do wniosku, że podgrzewam tutaj atmosferę z wosku, bo topię się z dźwiękiem
Jest pięknie, na bicie EpiK, słyszycie ten chill?
Ja piszę, EpiK daj mi kilka chwil, rozbije Empik tu moje CD
Chociaż CV mam ubogie to proszę nie skreślaj mnie nigdy za to, że to robię sto pro
Za to, że jaram się sztuką operuję sobie przenośnią
Latam na wolno, bo wiem, że mi wolno
Raz szybko, raz wolno, tak mija mi czas, jak ja kocham wolność
Jak ja bym chciał z myślą, że zwolnią mnie jedynie znaki na drodze ich pod prąd
Ale nie pod tron na skalę jak korpo
Chcę rzucać legale ze sceny w Toronto
Bez ściemy iść dalej, brać z życia garściami
Latami wygrzebać się gdzieś pod Majorką
Czuć zapach victorii nie tylko unosząc dwa palce ku górze na klipie dla fanów
Tych których pomału przybywa jak planów
Wrzucam do sieci, wy klikacie "zamów"
Nazajutrz budzicie się czekając z rana na kuriera z płytą, wiedz, że mogę przysiąc
Jak znajdę z publiką ten wspólny mianownik to zewsząd usłyszą chcąc nie chcąc, że włożyłem siebie w to solo i oddałem w innym formacie dla was
Pamiętaj, Szulinio to człowiek artysta, ten który nic nigdy nie zrobił dla mas
[Refren x2]
Piramida Maslowa, ja na niej faraon
Nikt mnie już nie pokona, jestem daleko stąd
Lecę paralotnią, paranormalny gość znikąd
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]