Słoń (POL)
Wilk
[Zwrotka 1: Kacper]
Jestem jak wilk, który biegnie sam w ciemnym lesie
Nawet bez watahy też dam sobie rade
Pędzę dziś przed siebie, nie mam szczęścia na tapecie
Pod łapami czuję ziemię, śnieg prószy po ramionach
W moich oczach znajdziesz wszystko, błękit oceanu
Wszystko zmierza, do wypełnienia planu
Nikt nie chce podejść, sam omijam innych
Skazany na samotność, nawet złapany niewinny
Dam sobie rade i kiedy jest najgorzej
Też dam sobie rade, jeśli opuścisz mnie Boże
Gorzej być nie może, za mną wielkie morze krwi
Nawet sierść mam czerwoną i czerwone łzy
Spójrz w moje kły, widzisz gniew? Wielki zawód?
Pożeram kłusowników i nie potrzebuje czasu
Już nie zapinaj pasów, niesie wilka do lasu
Krzyk ofiar słychać już nawet z tarasu

[Refren: Paulina Jankowska]
Biegł przez puszcze, góry, pola
Nikt z was schwytać go nie zdołał
Warczy gdy nadchodzi zmora
Broni stada wilk
Broni stada wilk...

[Zwrotka 2: Słoń]
Jestem jak wilk, nocny łowca, wiem że mam złą sławę
Jeśli wpadnę w sidła mogę odgryźć własną łapę
Już całe miasto zna mnie, bo choć przemierzam je jak duch
Mój głos rozchodzi się pośród pokrytych mrokiem wzgórz
Nas dwóch to nie wyjątek, chłopcze wiedz, że jest nas wielu
Bardzo dobrze wiem jak pachnie moja własna krew na śniegu
Jeśli nie znasz reguł w puszczy wróć do stada wiejskich kundli
Bo rzeczywistość jest surowa jak pustkowia tundry
Umiem ugryźć, choć już nauczyłem się mieć dystans
W zagrożeniu mogę uruchomić tryb: wścieklizna
Płynie mi krew z pyska, kiedy baraszkuję w truchle
Tym farbowanym lisom rzucam ironiczny uśmiech
Dumnie stoję na pogorzelisku krzycząc: wiwat Polska
Ty nadzierasz z nami ryj pod sceną jakbyś wypadł z okna
Niech każda dwulicowa żmija dzisiaj zdycha w torsjach
To Słoń, Kacper, zwierzęcy instynkt, likantropia
[Refren]

[Zwrotka 3: Jongmen]
Głęboki ślad, na twardym śniegu na rzeki brzegu
Przed wejściem do lasu w biegu, w świecie bez reguł
Od początku słońca ku niebu, aż po sam biegun
Do końca gdzie rzeka rwąca, z natury gniewu
Biegnę dziki jak wiking, łapa się nie podwinie
Wychował mnie las a czas inaczej płynie
Brak mi ludzkich cech, to pech, stos niepowodzeń
Nie dasz rady, nie lękać się gdy staniesz na mej drodze
Mam demoniczne moce, w świecie piekielnej krzywdy
Choć obce mi każde imię znajome żywym
Jestem ostatnim słowem, nadzieję nim zrobię zamach
Wygryzę zębami z szyi jabłko Adama
Każda moja ofiara którą chcę brać na litość
Prawie się daje złapać, mógłbym przysiąc
Gdyby mógł, mój węch i słuch wywęszył ruch
Ślina z pyska, twoja krew tryska, mów do mnie duch

[Refren][Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]