Karwan
Ambicje
Żyję na bloku, ambicje na boku
Już nie wiem czy serio to grać
Od deski do deski, sterty powieści
Bo ciężko na serio to brać
Wróżą mi przyszłość w leklerku
W za dużym gajerku słuchawa na uchu
Gdy jaram se blanta na murku
Chcą widzieć jak upadam na duchu
Ja, będę na fali jak Billabong
I jebie stary tam ich na rok
Chcę dobrą dziewczynę, nie divę na tło
Ten śpiew syren mnie nie ciągnie na dno
Nie jeden gość, z talentem jak ja
Co sobotę jest na Matheo
Co sobotę lata na stoporocent
Na sto procent ale nie Winiego
Otoczenie, nałogi w pakiecie
Ze trzy minimum plus długi na start
Zanim wybiegniesz na scenę już płonie
Teatr na deskach, którego miałeś grać
Nie wierzą w nas
Nie wierzą w nas
Nikt oprócz zmęczonych oczu Matek
Obudź parafię, nie ma tłumaczeń
Przez chwilę sam się rzuciłem na tarczę
Ja to momenty gdy na skórze dreszcze
Bez jaskółek, piórek w kurwę śmieszne
Atak klonów ta
Kara bogów to
Dla nas ziomuś z tym wielkim sercem
Ale kiedy wracam tam w rodzinne strony gnam
To myślę se, że pięknie jest
I tańczy cały świat...