Kuba Knap
Bez precedensu
[Zwrotka 1: Kuban]
Bez precedensu tworzę sobie swój eden z wersów
Pycha to jest mój jeden z siedmiu, wkoło system jest pełen błędów
Brak mi sensu, życie wtórne jak z second handu
Znowu rzucam tu petem menciu pod swe nogi, jak kłody przeszkód
Przeskakuje nad nimi zawsze
Nie potrzebny mi limit pragnień, mam sumienie jak Biggie - martwe
CV mam swe, Kuban ale jak widzisz matkę
Z pracy raczej są kwity marne, prędzej pewnie za rymy zgarniesz
Chcesz metafory? Ja mówię niestety dosłownie
Nie zadowoli mnie hajs na kobiety i porsche
Szanuję osoby, co mają apetyt na bodźce
A Ty kontynuuj to życie ascety na ośce
Nigdy nie wrócę już tam, karierę swoją, jak sukę ją pcham
Totalny czubek to ja, nie da mi nic zimny kubeł na kark
Ostatnio się budzę by spać, mam swój z Morfeuszem już pakt
To bez ogródek jest rap, wyrafinowany konsument to zna

[Cuty]
Bez precedensu, bez precedensu
Bez precedensu tworze sobie swój eden z wersów
E-e-e eden z wersów

[Zwrotka 2: Kuba Knap]
Totalny czubek to ja, wiodę se życie ascety na ośce i wiesz, że
Mam ciuchy od wydawcy, po wydawcy zmieniłem bilety na orient express
Myśl, to dwa tysiące czternaście, więc jak chcesz mieć kabzę pełną
Wiesz to, reszta to kwestia możliwości i potrzeb
Rozkmiń opcje, jak nikt mi nie da bitu to zrobię go sam
Jak nie ma mixu to zrobię to sam, jak nie ma kwitu zarobię go sam
Nie czuję się niepotrzebny, choć mordę mam krzywą
To jako jeden z nielicznych mogę przysiąc nie robię sobie ściery z gęby
Mam pierwszorzędny przelot, na luźno i na poważnie
Mam swoje racje, bez lewoskrętnych wczutek, nastukany na prawo się patrzę, bwoy
I żeby śladów po mnie nie dało się zatrzeć
Pracuję pokornie i wiem, że szelest do kielni sam se wpadnie
Nie czekam, a robię, jak Robert Davis, pierdolę zdrowie, jak Robert Davis
Ale puść jakiś mój numer nagrany przed rokiem, możesz się wnerwić
I co? Z takim przelotem nie mogę nie chcieć pengi
Żeby mieć czas dla kobiet i zwrotek i żebym nie musiał wiecznie sępić, wiesz?
[Zwrotka 3: MADA]
Zbombiony, jak WWA mury
Bo kiedy myślę co przeżyłem to wtedy czuję się, jak gruzy
Duże bluzy mam, szerokie sztany
A od lat na garnuszku u mamy, what the fuck?
Co jest morda? Pieniędzy wciąż brak, a kielnie mają luzy
Zły nawyk mój to plugawy knur, który tych przykazań łamie tuzin
A mam uśmiech na buzi, jak Jim Carrey
Dziś świat walę, Jim Beam nalej
Metafory tu zawijam w papier zgrabne jak Lil’ Kim
Szczym ryj, twój styl, kmiń, jest krzywy, niczym jointy na Goldie, łapiesz?
Asertywność - tym płacę z gracją, jestem asem, tym co masę istot krzywdzi na darmo
Za każdym razem, a w istocie widzi wady dobrze bardzo
Słabi się o forsę martwią, sami się na forsę zgapią
Bo z oscentacją chcą mieć napchany portfel kabzą, coś nie tak ziom?

[Cuty]

[Zwrotka 4: Hade]
Masz tu mała chłodny kubek, nie chcesz? Zaraz zmotywuje
Jesteś tutaj sama w sumie, cała sala prostytutek
W oczy tu te, wzroki sucze służą nam za drogowskazy
Z baru do baru dopada nałóg mnie, przez parę lat nazbierało się ale
Biorę na rewiry całą bandę znów i bier koleżanki, razem pójdźmy
Razem wróćmy, mamy czas, parę brudnych fraszek w twarz
Rzucisz komuś, będziemy się kłócić znowu
W kłótni ocali mi zęby to, że potrafię rozmawiać z ludźmi
Mam lepsze zajęcia w klubie niż wyrywać cudze panny
A różne rzeczy o mnie mówią, ale to cudze prawdy
Fakt jest tu nie ważny to nie świat z ich wyobraźni
Wiem to i zarywam noce by zrywać owoce następną
EMADEA jest ze mną, tych dwóch Jakubów też jest
Że porobieni wal w ciemno, jak nas zobaczysz w tym składzie na mieście
Dziś się zabawię za dwieście, jutro się długami zmartwię
Sceny dantejskie, znikają kamery miejskie, gasną latarnie