[Verse 1]
Widok z okien klatki to miejsce akcji tu nad Wisłą
Dla spektakli, gdzie główną rolę gra dziś skurwysyństwo
Rzeczywistość zmienia się przez wódkę i narkotyk
Gdzie moralność sprzedają za szacunek i banknoty
Pojedynek dusz, w którym Bóg rozstrzygnie dziś
Czy lepiej być kimś będąc nikim, czy być nikim będąc kimś
Jaki Bóg haa, wypluj to z ust, bo w tej walce
Wyrok wymierza ten, kto ma spust pod palcem, cóż...
Tak łatwo poczuć tę moc, nocą wpaść w obłęd
A potem umierać w tę noc z kosą nad biodrem
Pijmy za zbrodnię, żeby się kurwa po nich podnieść
Krew i tak się leje częściej niż wódka za nasze zdrowie
To chore, to chore, weź oddech do płuc
Jeśli życie to kurwa, to i tak dotknę jest ust
Nienawiść innych jest wrogiem, często przez nią umieramy
Szkoda, że największy wróg siedzi zawsze w Tobie samym
[Ref. x2]
Żyjemy po to by umierać tu młodo
Idziemy drogą, którą wybraliśmy nie w zgodzie ze sobą
Zyski, hajs i pogoń za tym wszystkim, ale nie za prawdą
Nie można cofnąć się, a instynkt zgubiliśmy już dawno
[Verse 2]
Amerykański sen, a polskie realia i osiedla
To nie miejsca, gdzie z klamką w rękach żyją w gettach
A nielegalna ulica, w tych żyłach miast kokaina
Bo jedyne getto tutaj kojarz z Gwiazdą Dawida
To już kolejny raz, kiedy wstał dzień dobić ciemność
Jak życie nie boli nic, nawet śmierć to przyjemność
Trzeba żyć albo nie, albo umrzeć mentalnie
Przez te zdrady brak kasy, kiedyś w sumie przynajmniej
Coś dała praca, ale świat już zabrał jej efekty
Szarość ich dopadła i dają po kablach jak elektryk
Tu z każdą chwilą za tę ideę płynie wódka
Że pierwszy milion trzeba ukraść albo kurwa ukraść!
Miłość jaka miłość to już było, adios
Bo z dziewczyną czy nie i tak co dnia otwierają wino
Życie zmienia, nie odwrotnie, prędzej zmień tutaj płeć
Więc nie możesz być pizdą, bo Cię zrobi w chuja śmierć