HuczuHucz
Gdzie Wasze Ciała Porzucone
[Verse 1]
Leże w łóżku, papieros tli się w dłoni
I spale go i zasnę, albo zasnę i on spali mnie
W powietrzu zapach tych mentoli
Choć zaczynałem od czerwonych, chciałem skończyć, ale nie da się
Wiem, że mnie nie znasz, ja też nie wiem kim jesteś wcale
A nasze życia są podobne w wielu aspektach
Też się z wieloma tekstami utożsamiałem
I dziś piszę tak, by między nami każda z dziwnych barier pękła
Mieszkam od roku na wynajmie
Gdynia Śródmieście dla mnie to jest najpiękniejsze miasto
Uwolniłem od rodziców się, sam płace pęge
A jeszcze razem się przejdziemy Świętojańską pewnie
Opuściłem dom, nie jest mi smutno nawet
Od kiedy beton zamienili nam na sztuczną trawę
Kiedyś co dzień chodziliśmy pograć w gałę przez płot
Potem waliłem Starogardzką i rzygałem jak kot
Teraz biorę kumpli, na murku pęka parę Pereł
Koło Mariny, obok miejskiej plaży
I nieważne czy jest plus trzydzieści, czy minus jeden
I tak rozkminiamy wspólnie co się w naszym życiu jeszcze zdarzy
Kupuje blanty - trzy zero za grama
Palę z dziewczyną, jak co wieczór przed telewizorem
Zamawiam pizzę, gdy kończy się w lodówce nam szama
A ona idzie spać sama, a ja odpalam konsolę