[Refren: Justyna Kuśmierczyk]
Zabiorę Cię tam
Gdzie jak najdalej chciałbyś uciec stąd
Gdzie jak najprędzej mógłbyś zniknąć stąd
Tam gdzie chciałbyś być na zawsze już
[Verse 1]
Chciałbym kiedyś się obudzić bez problemów i bez zmartwień
I bez lęków i upajać móc się tlenu każdym haustem
Nie mów mi już co mam robić, jak mam żyć, bo to nieważne dziś
Sumienie jest jak psy - póki nie skrzywdzisz to nie zacznie gryźć
Posypie rany solą z kwasem, już nie bolą
Na sen znów odpalę spliffa, dzisiaj częściej jakoś płoną
Czasem cisza to na liście życzeń numer jeden u mnie
I przyzwyczaj się, że krzyczę już nie tylko, gdy się wkurwię, wybacz
Spod tafli lodu szukam wyjścia na światło
Chcieli mi pomóc, przy ograniczonych zmysłach niełatwo jest komuś
Nie widzę sensu, jestem głuchy na ich krzyk za bardzo
I mam tyle chłodu, że marzeniom już dałem zamarznąć
Rwę rachunki i kasuję maile z konta
Jestem próżny, co najczęściej się obraca w mocny woltaż
W chuj dni mija bezpowrotnie i dystymia zmienia wszystko
Chciałbym wierzyć, że jest jedno takie miejsce, w którym mógłbym zniknąć
[Refren: Justyna Kuśmierczyk]
Zabiorę Cię tam
Gdzie jak najdalej chciałbyś uciec stąd
Gdzie jak najprędzej mógłbyś zniknąć stąd
Tam gdzie chciałbyś być na zawsze już