[Verse 1]
Nigdy nie chcieliśmy być tacy jak reszta
I rozmawialiśmy o tej satysfakcji, ale przestań
I na zakrętach znicze przy drogach, krzyże przy torach
I liczę na to, by być bliżej Boga
A Ty zostań, to niebezpieczne
I nawet gdybym kazał Tobie pobiec za mną, to nie bardzo jest gdzie
Żyjemy z dala, w innym mieście
A ogranicza nas ta sama krata i ta sama klatka więzi przestrzeń
Chciałbym z góry Cię przeprosić, że tak wyszło
Bo jedyne co nas jeszcze nie podzieliło to przyszłość
Jesteśmy słabi albo mierni (albo marni)
Naiwność nas spali, a my przecież tacy łatwowierni(palni)
Tracisz wiarę? Milcz
Zerkam na zegarek sprawdzić ile mam nieodebranych chwil
Milczę, całe cierpienie mam za sobą
Mówią, szkoda słów, ale milczenie zostaw grobom
[Refren]
Niby jesteśmy wszyscy wolni, a jednak ograniczeni
Niby wszyscy szczęśliwi, ale każdy chce coś zmienić
I kiedy swym ciężarem przykryje nas całun ziemi
A powieki już na zawsze przyrastają nam do źrenic
Nie ma nic. A może jest coś? Nie, nie ma nic
Aby uciec stąd nie wystarczają okno i drzwi
Ja i Ty dziś osobno, znowu wolność z nas drwi
A przestaniemy być więźniami aż z ostatnią kroplą krwi