Ola
Pijacka Czkawka
[Verse 1: Spec]
Myślę często, pora się odbić od dna
Znowu piję do dna i obiecuję sobie co dnia
Że skończę z tym, a znowu sączę drin
Wiesz już chyba nie potrafię inaczej żyć
Chwytam za flachę i nic nie liczy się dla mnie już
Zamroczony alkoholem nie chcę budzić się ze snu
I znów jest mi wstyd, rano to samo co wczoraj
Odreagowałem stres znów mam sińce na dłoniach
Znów wyżyłem się na ziomach, pannie- to bez sensu
Wyżywam się na tych co najbliżej memu sercu
Bez snu noce, nie przespane, bez tchu
Pędze w to dalej chociaż stoję w miejscu
Mam problem, wiem o tym ale nie chcę o nim myśleć
I zapominam o nim codziennie z kieliszkiem
I niszczę to co mam żyję jakbym żył na niby
Znów najebany łudzę się że jestem szczęśliwy

[Verse 2: Junes]
Jeden ziom mi nawinął, że tylko Ty możesz
Tak nawijać o piciu bo wypiłeś morze
Junes na hardcorze gubię sprzęt warty tysie
I nagrywam sesję pijackiej czkawki na bicie
Zasypiam pijany do pracy to śmieszne
Ostatnio o dwunastej dostałem za to premię
Nikt nie podejrzewa, że aby usnąć
Delektuję się wódką jakbym miał wieczny urlop
Zawsze muszę mieć coś w domu dzięki temu
Piszę jedne z najlepszych tekstów w polskim podziemiu
Na trzeźwo nie umiem teraz trzynasta rano
I zamiast ogarniać życie muszę czkać jak gamoń
Tymczasem moi ludzie się dziwią
Że aby się napić biorę zamiast nich telewizor
Albo komputer i upajam się samotnością. Pić
To jak Bukowski, bo to najlepsze towarzystwo
[Hook: Ola]
Pijemy znów, życie zmusza nas
Nie widzę często szans
Sobotni wieczór ja znów zabijam stress
Gubię sens znikam gdzieś

[Verse 3: Grucha]
Chleję częściej niż mi na to zdrowie pozwala
Pijackie flow chcę ogarnąć ten bałagan
Mam już dość życia w innych barwach ta czkawka mnie męczy
Jak nigdy biorę oddech a Ty ciągle milczysz
Często nie mam siły nie wiem co mam zrobić
Te alko dopij i weź lepiej zamknij oczy co?
Ciszej mów bo jeszcze nas usłyszą
Chce poczuć smak Twoich ust chcę poczuć bliskość
Odwracasz się nie mówiąc nic
A miałem Tobie powiedzieć jedną z moich tajemnic
Zamiast do Ciebie mówię do pustej butelki
Która wysłuchuje mnie zabijam nerwy
Na drugi dzień kac mnie męczy nie męczysz mnie Ty
Jeszcze ta ostatnia kropla ten ostatni łyk
Zamykam drzwi na klucz wiesz jest taka sprawa
Czuję bliskość nie wyjdziesz ode mnie cała

[Verse 4: Laikike1]
Wiem co chcę Ci powiedzieć lecz artykułuję z pauzą
Co słowo po słowo sięgam w partyturę czkaną
Za dużo synkop gubię synchro w light ruchach
Przez absynt i bimbo łapie syndrom drgań brzucha
Powiedz weź mi co mam zrobić z tym cichcem?
Boję się wyjść bo znów pójdę gdzie indziej
Znowu zgubię się w mieście potem znajdzie mnie ósma
I ta żabka gdzie wreszcie sam spróbuje ustać
Nie chcę powietrza wolę świeżość podziemia
Powierzchnia mi klęka ej no co mam odjebać?
Jakbym Tybet miał w sobie odkad z liver gram w wyzysk
Czekam z piwem na moment kiedy pigment z chin wygram
Odkąd z ulicą w zygzak gram pośród zniczy
Czekam z kielonem aż odbije mnie dystans
Wiem co chcę Ci powiedzieć ale dziś nie chcę umieć
Wiem że wiesz że wiem że wiesz i wierzę że rozumiesz
[Hook]



[Tekst - Rap Genius Polska]