Lukasyno
Kurz
Na płytach kurz, na butach brud
Dzisiaj mniej słucham, spadło znaczenie słów
Kiedyś dla tych nut, mogłem nocą się po ulicach snuć
Zbłąkana dusza, liryczna szczerość, weno wróć!

Nie byłeś ze mną tam dwie dekady temu
Piętro pod ziemią, żarówka stolik, natchnione gremium
Bit z patefonu, 97 na Rap Day demo
Kilku dzieciaków miało plan, wszystko spłonęło

5 lat tylko nielegal, debiut 5GFM Radio
Komercji do dziś się wystrzegam, podziemie uczy dystansu
Na koncie 9 płyt na legalu, neony kasyna nie gasną
Pod prąd naprzeciw falom, tej nocy nie dam ci zasnąć

Jedni robią to z presją, my robimy to z pasją
Kiedyś chłopak pełen agresji, jak szczur żywiony przez miasto
Ruszyłem za swoją wizją, szlak wyznaczają mi gwiazdy
We włosach wiatr, Creazy Horse, nie dam się pojmać, schwytać na lasso

Czas weryfikuje życie, życie weryfikują wersy
Lataliśmy już po streecie, gdy w szkole recytowałeś wierszyk
Hajs gloryfikują ci, co nie znają jego wartości
Pracuję, by żyć w dobrobycie, bo wiem co oznacza pościć

Daleki jestem by innych oceniać, nie dane mi innych osądzać
Za mało w muzyce szczerych nawijek, za dużo kultu pieniądza
Nie tu, to gdzie indziej swoje odbiję, a życie z nawiązką mi odda
Bo żyję jak człowiek, wierzę w ludzi, a nie w materialne dobra
Ref:

Na płytach kurz (kurz, kurz kurz)
Kto zna ulicę w oczach czyta bez słów (słów, słów, słów)
Gdzie jesteś dzisiaj, przychodzę odkładam nóż ( nóż, nóż)
Wszyscy zniknęli, nagle nie ma ich tu (tu)
Siadam na próg, z błota ocieram zdarty but....
X2

SIWERS
Kiedyś słowo raperów miało tu jeszcze jakąś wagę
To była sprawa honoru, dzisiaj to ziomuś nieśmieszny kabaret
W świecie pozorów sami na ryj sobie założą kaganiec
Ja podkręcam volume, przejeżdżam po tym jak walec
Jak Gari Kasparow, arcymistrzowsko rozgrywam to na poczekaniu
Zostało nas paru, tych co myślą podobnie albo tak samo
Wysyłam salut, dla tych co byli przede mną, dla weteranów
Weź to uszanuj, jak masz to za nic, padasz ofairą, znikasz jak halun
Wpierdalam się w zakręt jak jebane RS6 Quatrro
Wychodzę bez szwanku, mity obalam se tutaj jak Gamrot
Od lat ci sami za mną, od naz zawsze rozpiardol, w to gram nie ma, że pardon
Od nas scena i miasto, morda latam se tu jak Super Mario
Nie tłumacz kanaliom, co z kim, kiedy, po co i dlaczego
Rap to gra, w której nie ma żadnych reguł, pełna zjebów
Czytam ich na biegu, jak prosty rebus, każdy szczegół
Czytam ich jak e-book, ja to inny biegun
Ref: