[Zwrotka 1: Lukasyno]
Co wczoraj kroplą nasienia jutro tylko popiołem
Północ a taty wciąż nie ma znów przewijam taśmę w magnetofonie
Przerywam schemat karmicznych wzorów danych nam od pokoleń
Szukam znów podświadomie na szyi sznurka z kluczem od domu
Wiążemy swe dłonie, zagłuszamy głos duszy bo pragniemy ciepła
Porzucamy swe zbroje, zdradę kosztując namiętnie
Tuż za zakrętem krople deszczu ściekały po ostrzu noża
Nie było go z nią wtedy razem, dzięki ci Boże do dziś bym tego żałował
Ktoś kocha ktoś nienawidzi, to nie ma nic z tobą wspólnego
Jedno lustrem drugiego, szkoda drew, gdy chleba nie będzie z tego
Pragniesz budować, siejąc pożogę, niebo pytasz dlaczego
W naturze nic nie jest dziełem przypadku jak u Fibonacciego
Zamiast się mamić lepiej iść samotnie w prawdzie, nie z każdym nam będzie po drodze
Chciałeś dobrze, a wyszło jak zawsze, posprzątaj w swojej zagrodzie
W mroku tej nocy, siadam na pustej ławce, wybaczyć nie znaczy zapomnieć
Wokół ciemność, piękne gwieździste niebo, jak dziecko łączę kropki
[Refren: Lukasyno & Kala]
Nigdy więcej już nie usłyszysz o tym z moich ust
Nie zobaczysz w moich oczach łez, dziś zamykam stare drzwi na spust
Nigdy więcej
Nie dogoni mnie przeszłości cień, kwitnie ogród pełen bladych róż
Płatki ciernie słońce deszcz, moje życie asamblaż
Nigdy więcej już nie usłyszysz o tym z moich ust
Nie zobaczysz w moich oczach łez dziś zamykam stare drzwi na spust
Nigdy więcej
Nie dogoni mnie przeszłości cień kwitnie ogród pełen bladych róż
Płatki ciernie słońce deszcz, asamblaż, asamblaż, asamblaż, asamblaż
[Zwrotka 2: Kala]
Nie potrzebuję już nic, z tego co mam układam asamblaż
Jak pokruszone szkło - życie, na nowo ułoży się piękna mozaika
Okruchy doświadczeń, zamykam drzwi, w okno stuka przeszłości powiew
Nie otwieram, nie chcę słyszeć nic, przecież nic nowego mi nie powie
Nie każdy kto się pojawia zostanie przy tobie w twym życiu na zawsze
Nie każdy chce słyszeć ‘’kocham’’, szukają jedynie swych pokus i pragnień
Choć piękne na zewnątrz, puste pudełko, wyglądem zachęca i kusi
Uważaj na nich, oni błądzą, będą cię dusić i duszę ci kruszyć
Szukając oparcia, nie daj się nabrać, choć widzisz nadzieję w ich oczach
Będą wciskać ci kłamstwa, będą udawać, że mają serce ze złota
Zamykam ten rozdział, dziś suszę kwiaty i stawiam domki z papieru
Miłość do marnych ludzi tak brudzi chociaż uczy też charakteru
[Refren: Lukasyno & Kala]
Nigdy więcej już nie usłyszysz o tym z moich ust
Nie zobaczysz w moich oczach łez, dziś zamykam stare drzwi na spust
Nigdy więcej
Nie dogoni mnie przeszłości cień, kwitnie ogród pełen bladych róż
Płatki ciernie słońce deszcz, moje życie asamblaż
Nigdy więcej już nie usłyszysz o tym z moich ust
Nie zobaczysz w moich oczach łez dziś zamykam stare drzwi na spust
Nigdy więcej
Nie dogoni mnie przeszłości cień kwitnie ogród pełen bladych róż
Płatki ciernie słońce deszcz, asamblaż, asamblaż, asamblaż, asamblaż
[Zwrotka 3: Dolcevita]
Czasami trzeba iść dalej, bez niektórych ludzi do przodu
Jeśli mają być w twoim życiu naprawdę to w końcu cię kiedyś dogonią
Dziś jestem jak kevlar, życiowy deadline, nic nie jest w stanie mnie zranić
Jestem jak sejf, jestem jak twierdza, on nigdy nie został złamany
Moje życie to ja i moje plany, strzepuję kurz, sentymenty
Zamykam dzwi na czwarty spust, zdążyłam zerwać toksyczne sieci
Tak siłą rzeczy po prostu nie tęsknię i nie chcę niczego naprawiać
Dziś buduję dom, w którym kocham i marzę, popełniam błędy, wybaczam
Życie asamblaż, doświadczeń bagaż, skrzydła by latać, czasu nie starcza
Demony przeszłości, słabsze momenty, nie słucham już bajek przed snem