Peja
Slums Attack - Prawdziwe czy nie?
Klipy z satelity, „Yo! Raps” daje nowe płyty,
nie żadne hity, undergroundowa sprawa.
Zobaczyłem De La Soul w telewizji u sąsiada,
potem poszło z górki, nowe nazwy, nowe twarze,
czarna magia na Technicsach i na murach jeszcze bardziej.
„Apollo” Kida Capri, „As Nasty...” 2 Live Crew,
afera z Martinezem, który bluzgiem dostał w dziób.
„Buddy”, „Humpty Dance” i Mix-a-Lota „Beepers”,
wszystko to kręciło zajebistą zadymę.
Jak Eric B z Rakimem swoim oryginalnym stylem
albo Kool G Rap i Polo „Killer Kuts” niektórzy wolą,
zadowolą się tym wszyscy, to był fakt oczywisty.
Zdobycie nowej taśmy, która okupuje listy,
to wysiłek rzeczywisty, ale efekt fantastyczny.
Gdy włączyłem „Strictly Business”, nie potrzebowałem iskry
ani żadnego impulsu w stylu pokazanie biustuBardzo prosta, anachroniczna perkusja, wlewająca się z drugiego planu plastikowa słodycz i Peja, któremu zdarza się nadganiać chłostany skreczem beat. To wszystko słabe elementy składowe klasycznego nagrania, a jednak ludzie rozwalali sobie na tym utworze głośniki czy znali go na pamięć, czerpiąc z niego porady dotyczące hiphopowej edukacji. Peja wykłada bowiem w zawrotnym tempie historię gatunku, co biorąc pod uwagę ówczesną dostępność muzyki i jego status materialny, musi budzić podziw. Zwłaszcza że w tej z każdą minutą bardziej uzależniającej, kłaniającej się produkcjom z lat 80. kompozycji coraz więcej się dzieje. Wchodzi żywy bas, czynione są dźwiękowe aluzje do tego, o czym MC akurat nawija, a opowieść o muzyce przeplata się z życiem. Dochodzi jeszcze obrazowość. Poznaniak, któremu Chuck D był za Boga, wyszydzany za swój łańcuch Volkswagena na szyi, musi przemówić do wyobraźni. A zresztą czas zweryfikował i utwór, i album, z którego pochodzi. „Całkiem nowe oblicze” doczekało się reedycji i sequela.[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]