[Zwrotka 1]
Na starcie geneza, wyrobiona rapu teza
Obrać stały kierunek, wciąż wiedzieć, dokąd zmierzam
Nie walcząc o przymierza, niespecjalnie się zwierzać
Mówić to, co czuje, pod bit rapem uderzać
Nowe kraje przemierzać, swoim stylem namieszać
Tych biedaków pocieszać, co na start nie mieli szansy
Tak samo jak ja, każdy z nich ma swój świat własny
Lecz zdołałem zebrać siły, by się przeciwstawić fatum
Przeznaczenia nie oszukam, się pokarze światu
Krzyczę się nie chowam, jak strusia w piasek głowa
To nie leży w mej naturze, bo wiem, jak się zachować
Siebie szanować, to z cała resztą mi wyjdzie
Omijam tych, co zarobić chcą na ludzkiej krzywdzie
Gdy emocje opadają, bardziej racjonalnie myślę
Gdy ulegam pod naciskiem, z gniewem walczę gniew zwyciężam
Trzymać się ściśle ostatniej deski ratunku
Atak najlepszą obroną, będę walczył do skutku
Atak najlepszą obroną, nadal spora dawka smutku
[Refren]
Chcesz – zapytaj Rycha: "Czy pożarła Rycha pycha?"
Ta geneza to wstęp, nieśmiertelna klasyka
Chcesz – zapytaj Rycha: "Czy pożarła Rycha pycha?"
Ta geneza to wstęp, nieśmiertelna klasyka
[Zwrotka 2]
Więcej szmalu i problemów mam to też nie wiedzieć czemu
Mam się tłumaczyć każdemu, że inaczej to wygląda
Że to nie tylko klipy, koncerty, hajs na kontach
Że robota cały rok bez jakiejkolwiek zaliczki
Ślęczenie nad kartkami z treścią pozbawioną fikcji
Przy świetle zapalniczki, na prędkości nakreślone
Gdzieś na klatce schodowej, gdzie światło wyłączone
Było dzieło dokończone, sukcesem uwieńczone
Kocham to do tego stopnia, niczym tego nie zastąpię
(Studio?) Nigdy nudno, tętni życiem piękne gówno
Tylko prosto w dziesiątkę trafia Rychu z pracą żmudną
Związany z tym od rana, dla mnie ważne nagrania
W drodze do muzycznych świątyń wykazuję swe starania
Wszystko robić by chciał na raz, na początek surowizna
Podkład, pilot – łatwizna plus liryczny terrorysta
Tak R-A-P powstaje nowa blizna
Skaza na sumieniach bohaterów moich nagrań
Zawarte obserwacje Rycha Peji z mego świata
Czym chata bogata, chociaż nie zawsze tak było
To i tak się jakoś żyło, nawet nieraz lepiej było
Pieniądz czyni mnie próżnym? Jego brak do działań zmuszał
Do różnych puszek wrzucam, choć sumienie mnie nie rusza
W sercach głazy rozkruszam, a dzieciaków nie pouczam
Do niczego ich nie zmuszam, jeśli same nie chcą słuchać
[Refren]
Chcesz – zapytaj Rycha: "Czy pożarła Rycha pycha?"
Ta geneza to wstęp, nieśmiertelna klasyka
[Zwrotka 3]
Tracę kontakt z ulicą i to na własne życzenie
Bo ulica dziwnie patrzy, bo sukcesu noszę brzmienie?
Każde zawistne spojrzenie tylko dlatego, że jestem
Chciałbyś mnie oceniać, choć nie znałeś mnie przedtem
Bo gdy hip-hop nie był modny, nikt nie miał szerokich spodni
To Peja z Ajsmenem byli tego rapu głodni
Dla otoczenia chłodni, zarażali swą pasją
Królik i Adamo się zetknęli z fascynacją
Plus ekipa z Westu, razem z nimi Ghettoblaster
A Medi Top z Jersey był prawdziwym Outlawzem
Z rapem na miasto w Eskulapie wtedy dicho
W Tropsie seks z muzyczna kichą, wszyscy śmiali się z polito-
Waniem patrząc cicho: "Niech Peja będzie przeklęty!"
Bo prawdziwy rap to był dla nich wtedy East 17
Daimont z Psycholami, Boss i Depper, nic nie kumasz?
Chociaż ten rap był grany nie za czasów oldschoola
Nie czas się rozczulać, tylko poszydzić z tych wszystkich
Dla których rap jest cool, chcą z rapu czerpać zyski
Ja lider starej szkoły każę wam odrobić lekcje
Tu idzie o historię, klasykę, perfekcję
Weź wypierdalaj jak nie lubisz rapu (Pieprz się!)
Tyle pał się tym zajmuję, nic nie wiedząc o tym więcej
[Przejście]
Nie znasz tego rapu? Odpierdol się od rapu
Nie czujesz tych klimatów? Odpierdol się od rapu
Nie wczuwasz się za bardzo? To wczuj się w moje fatum
A prawdziwy rap zostaw dla dobrych wariatów
[Outro]
Nikt mnie nie lubi i jest okej (Ta)
Nikt mnie nie lubi i jest okej (Okej, okej, okej)
Nikt mnie nie lubi i jest okej (Ta)
Nikt mnie nie lubi i jest okej (Okej, okej, okej)