Peja
Peja vs “HIP HOP”
[Zwrotka 1]
To pewne, ziomeczku, stronię od fałszywych dziwek
Na ścianach złote płyty, ty nie pytaj, czy prawdziwe
Statystycznie, rok po roku; Rychu Peja, jest premiera
Rap dla brata, nie frajera; dzisiaj hip-hop versus Peja
Chcesz, to życie swoje zmieniaj; wal do przodu, nie na oślep
A kłamcy i ćpunowi tylko rzucisz: "Nara, ośle"
A ty były pośle możesz sobie protestować
Możesz pikietować i donosić panie Nowak
Jeśli z oczu zdejmiesz klapki, patrzenie swe ułatwisz
Wnet dojrzysz, że nie w Matni, tylko całkiem na powierzchni
Ten bit, dobre wersy zamiatają twe protesty
To nazwę prawem zemsty, to odpowiedź jest powiedzmy
Życie w trudnych czasach nauczyło mnie, jak przetrwać
Bo najgorszy wiek dwudziesty wydał syna rodem z piekła
RPS – reprezentant z SLU Gangu; klęka
W konfrontacji ze mną niejeden taki tępak
I czasem dumny z tego, że ma ksywa jest przeklęta
Bo stanowię zagrożenie dla waszego społeczeństwa
Występując z tego ścierwa, nie przestrzegam waszych reguł
Nie ja je ustalałem, więc działam w drugim obiegu
Posiadam własny kodeks postępowania, czujesz?
Wystraszone społeczniaki na forum nazwą mnie chujem
Nie poskutkuje, jeśli żaden w cztery oczy
Nie powie tego w twarz; masz ikrę? Spróbuj psioczyć
[Refren]
Usiądź, weź krzesło, kim jest kurwa Pelson
Chuj mnie obchodzi, co powiedział Eldo
Chuj mnie obchodzi hipokrytów społeczeństwo
Które nigdy w życiu ze mną w jednym szeregu nie szło
Pokój dla mych ludzi, dobrych ekip i słuchaczy
Nie starczyłoby kawałka, by wymienić ich w temacie
Oto ja – wróg publiczny; na pohybel tym, co sapią
Na deszcz się nie zanosi, przejdzie bokiem, rzuć parasol

[Zwrotka 2]
Koniec złudzeń, bo z łobuzem i patusem nie ma żartów
Słabym MC's kradnę fanów, zyskam kilka nowych fantów
Jak zwykle bez kantów; skoro nie jestem artystą
To dlaczego mam poparcie tylu ludzi? (To nie wszystko)
To przezwisko, które noszę, znane z większości z dobrego
Doszukują się złego – ci, co gówno znaczą z tego
Wynika tylko ziomuś – trzeba cisnąć farmazonów
Którzy w 2010 pozują na mentorów
Przerażeni hardcorowym stylem życia (Moim rapem)
Kiedyś oni to ulica, dziś ode mnie kij im w jape
Żaden z nich się nie wychyli, boi sie zaprotestować
Pierdolę ten ich rap, chcesz, to bierz ten tani towar
Wiem, jest moda na powroty ekip, co zdychają z głodu
By muzyka dla pieniędzy miała pomóc wyjść z kłopotów
Wielcy obrońcy hip-hopu, wielcy kurwa hip-hopowcy
Brak pomysłów na muzykę i na siebie (To żałosne!)
Chcesz żyć, jak kłapiesz dziobem? Po mojemu już umarłeś
Dla mnie starczy diss twej ex – pojechała ci najbardziej
Więc uważaj na astmę, przestań sapać się nazwiesz
Bo to nie Zielona Góra potraktuje cię poważniej
[Refren]
Usiądź, weź krzesło, kim jest kurwa Pelson
Chuj mnie obchodzi, co powiedział Eldo
Chuj mnie obchodzi hipokrytów społeczeństwo
Które nigdy w życiu ze mną w jednym szeregu nie szło
Pokój dla mych ludzi, dobrych ekip i słuchaczy
Nie starczyłoby kawałka, by wymienić ich w temacie
Oto ja – wróg publiczny; na pohybel tym, co sapią
Na deszcz się nie zanosi, przejdzie bokiem, rzuć parasol

[Zwrotka 3]
Fejkerzy, hejterzy, słabiaki, społeczniaki
Wszyscy ci, co cieńko piszczą, no ilu takich?
Powiem wprost – nasza większość, te cipy piszczą cienko
Bo żałoba ich zbliża, tworzą przeciw mnie jedność
Spokojnie, po kolei, jestem sam, się nie rozdwoję
Za racjami swymi stoję, a ten numer już przebojem
Cisnąć wam gnoje czystą przyjemnością dla mnie
Dziś zyska na tym hip-hop, a ty tego nie ogarniesz
Kondomom wygarne, niech wiedzą – na tym nie skończę
Dopóki nie usłyszę "Kończ waść, wstydu oszczędź"
Może to do kogoś dotrze, że pajaców tych wykończę
I przybędę na ich pogrzeb naszczać na mogile zbiorczej
Potem odpocznę, jeśli w ogóle jest po czym
Zwykły rękoczyn, dla niektórych sen proroczy
Rzuciłeś kamień, lecz ja ciebie kamieniuję
Hipokrytów skrytykuję tak, jak oni mnie – kapujesz?
[Refren]
Usiądź, weź krzesło, kim jest kurwa Pelson
Chuj mnie obchodzi, co powiedział Eldo
Chuj mnie obchodzi hipokrytów społeczeństwo
Które nigdy w życiu ze mną w jednym szeregu nie szło
Pokój dla mych ludzi, dobrych ekip i słuchaczy
Nie starczyłoby kawałka, by wymienić ich w temacie
Oto ja – wróg publiczny; na pohybel tym, co sapią
Na deszcz się nie zanosi, przejdzie bokiem, rzuć parasol