Rover
Pęknięcie
[Verse 1: Rover]
Mam ochotę wyjść, wrócić kiedy śpisz
Rano wstać i wyjść, zanim otworzysz kuchenne drzwi
Nocą wrócić kiedy znów śpisz, ojcowie szli morzem wódki
Nie mam nawet siły dzwonić do nich, by się skurwić
Powieki niosą piasek, jak zmieniasz chuja, to zmieniasz klasę
Mam nadzieję, ze Twój przyszły facet będzie miał pracę
Nie liczę dni bez rozmów, zmieniam datę
Jadę na koncert, gram koncert, gubię zasięg
I tylko tafle szyb ze szkła, oddzielają mnie od lotu
Bo gdyby nie te tafle, to pewnie spłonąłbym na popiół
Usta nie grają słów, martwe z emocji głodu
Spokój w sobie znajduję, im dalej jestem od domu

[Ref.: Wdowa]
Jeśli czujesz, że musisz powiedź mi kilka gorzkich słów, gorzkich słów
Jeśli teraz mam wyjść, już nie wrócę tu, już nie wrócę
Od pęknięcia dzieli już tylko ukłucie
Jeśli tyle masz w skrócie, to bądźmy sprawiedliwi
Bo miłość zawsze była tutaj między innymi
Od pęknięcia dzieli nas ukłucie
Powiedz kto wyjmie igłę i kto przegra życie?

[Verse 2: Rover]
Zapytaj ulic, gdzie mnie znajdziesz
W bruku poszukaj śladu zmartwień
Nim wrócę do domu, zasnąć obok, w pokoju
Rano, gdy skoczysz z mordą
Przycisnę szybę twoją głową powiem, że chcę żyć osobno!
Czas minie, obrót chwil zmieni w sekundę
Sekunda zamieni się w rok, odkąd ściany są puste
Mężczyźni płaczą, ja raczej czuję ulgę albo pustkę
Albo pustkę i ulgę, nie czuję nic tak pokrótce
Teraz mi wystaw paragon spojrzeń i gestów
Słów, które niesiesz ponad horyzont kontekstów
Powiedz, że życie ze mną nie ma sensu
Bo poligamia ze swoich suk nie czyni jeńców
Zostaw cierpliwość dla mędrców, dzieci dla ojców
Małżeństwa tym, co zamiast pieprzenia chcą rozmów
I kurwa pozwól żyć, tak po prostu
Aż zacznę czuć jak Ty, tak po prostu...