[Zwrotka 1: Te-Tris]
Przeszedłem piekło jako dziecko, jebać Dante i Inferno
Bóg mi świadkiem, że ten rap jest dla mnie więcej niż komedią
Poznałem ciemność, gryzłem jak stado wygłodniałych psów
Niektórzy myślą, że mnie znają, a, kurwa taki chuj!
Ten cały brud mógł ze mnie zrobić psychopatę
Zrobił ambitnym Polakiem co pcha prawdę w dyskografię
Chyba tylko w rapie syf to napęd, najlepsza woda na młyn
Szkoda, że kłamców tylu, że... Przestań, szkoda nam sił
Patrz na tych, weź za łeb, każ im słuchać
Teraz każdy chce mieć SWAG, miałem go więcej w dziurawych butach
Mają piórka w dupach, chuja w uszach, pierdolą, że mają flow
Są nikim przy tych co wersy mogliby pisać własną krwią
Nam życie każe być jak król i błazen
Nam życie każe być jak ambasador cudzych marzeń
Do góry razem za emocje, niech kochają nas
Za ambicję, fly or fly
[Zwrotka 2: Deobson]
Niech inni robią sobie rap bez emocji
Są tacy co mają u mnie props dożywotni
Odbezpieczone colty, ciarki na rękach, otwarty konflikt
Wszystko na tacy macie w autobiografiach
Napierdalam gorzką prawdę na trackach
Próbowałeś kiedyś oswoić śmierć?
Ja próbowałem. Wiem, nie da się
Jak idę, zostawiam głębokie ślady
Jak czytam co piszę to czuje się nagi
Emocjonalne katharsis
Pierdole archetyp, że muszę być twardy
Nie ma emocji, nie ma rapu dla mnie
Chcę czuć to życie tak jak nóż na gardle
Zdarte podeszwy, odciski na nogach
Po sukces trzeba wchodzić po schodach
Nigdy nikt nie podstawił mi windy
Prędzej nogę, chociaż wszyscy niewinni
Słowa, muzyka, chcę widzieć obrazy
Klatka po klatce przedstawiam obrazy
Oddycham tym samym powietrzem co oni
Serce inaczej pompuje krew
I sam przed sobą próbuje się schronić
Wyrywam dren i zostaje blizna
Ból uszlachetnia podobno, nie chciałem sprawdzać
Zostałem zmuszony, niestety
Nie wiem, może to prawda
Oddycham, każdy oddech mnie cieszy
Boje się, że kiedyś zabraknie tlenu
Idę ulicą, mijam ją co dzień
Śmierć stoi w cieniu
Znowu zgubiłem temat, zawracam
Chcę wypluć wszystko na tej płycie
Brud się wylewa, dużo żalu
Bez dwóch zdań, jednak kocham życie
[Zwrotka 3: Rover]
Zostaw emocje tym co zlizują krew na wargach
Moje byłe mają usta pokąsane w śladach
Jak czuję to tak, że coś po sobie zostawiam
Pęka szklanka u progu drzwi, padam
Nadal nie potrafię wejść w nawias
Żyć jak ludzie co nie potrafią wyjść poza nawias
I pół dnia grać bez celu na padach
Biorę płaszcz, idę czuć deszcz, bo pada
Jeśli mam swój dom gdzieś
To złap mnie za rękę i pójdę za Tobą
Przysięgam Ci, kurwa leczyć się co dzień
Przestać krzywdzić tych ludzi obok
Mam gdzieś w sobie światło ponoć
Zbyt często chuj mnie obchodzi ono
Tu gdzie jestem, pierdolę rap bez treści
Układam słów klocki, hashtag; Tetris
Każdy wers podpisałem
Imieniem i nazwiskiem po swoich przodkach
To co we własnej krwi skąpałem
Służyło od zawsze za prawdy kompas
Jeżeli serce można zatrzymać żalem
To nie płacz tylko pij za mnie do dna
Trzymam w dłoni ścięty talent
Choć dostałem ich garść od Boga
Serce - emocji lombard
Dusza, tylko to mnie trzyma
By nie zapominać, że ta droga to cała prawda o nas
Reszta może z moich słów robić bilans
Bo licz, kurwa ile razy wspominałem o Ojcu i Matce
Potem obejrzyj drzewo życia Malicka
I posłuchaj co powie o naturze i łasce
Słuchaczu, módl się za prawdę
Za rap-grę i szczerość wiarygodnych MC
Bo co jeśli jej zabraknie?
Kto zastąpi tych szczerych po śmierci?