[Verse 1: FIłoń]
Chyba nie jest już okej
Nawet nie pamiętam jak tu było wcześniej
Jakieś głupoty plotę, żeby poczuć się wreszcie bezpiecznie
Zamykam drzwi, wyrzucam klucze
Kochane życie, ja nic nie muszę
Nic nie muszę, czaisz, taki teraz mam luz na bani
[Refren: Fiłoń, Julia Steckiewicz]
Potrzebowałem na to paru lat
By opróżnić mej wyobraźni worek
I wykrzesać ten vibe
Który miewam gdzieś tam w sobie
Ukryty pod prawdą powiek
[Verse 2: FIłoń]
Chyba nie jest już okej
Nawet nie pamiętam jak tu było wcześniej
Nawet uśmiecham się trochę, chociaż szczerze
To szczerze niekoniecznie
Chciałbym tu barw, kolorów, beztroski
Niebieski, biały, czerwony, Kieślowski
Bo życie to film czarno-biały, ciepła cola, zimny popcorn
To film czarno-biały - długie reklamy, potem kiepskie porno
[Refren: Fiłoń, Julia Steckiewicz]
Potrzebowałem na to paru lat
By opróżnić mej wyobraźni worek
I wykrzesać ten vibe
Który miewam gdzieś tam w sobie
Ukryty pod prawdą powiek
[Verse 3: FIłoń]
Chyba nie jest już okej
Nawet nie pamiętam jak tu było wcześniej
Szczęściem nie musi być zysk
Cisza jest głośniejsza niż krzyk
No i co teraz mam ci powiedzieć
Wiedząc że nie mam na to wpływu
Może w mym dziurawym sercu
Kątem znajdziesz sens tych rymów
Może nie, może niekoniecznie
Bywam sercem, rzadko miejscem
Może nie, może niekoniecznie, bo tam gdzie jestem sercem
Rzadko bywam miejscem
[Refren: Fiłoń, Julia Steckiewicz]
Potrzebowałem na to paru lat
By opróżnić mej wyobraźni worek
I wykrzesać ten vibe
Który miewam gdzieś tam w sobie
Ukryty pod prawdą powiek