[Verse 1: CBN]
Thc w bibułkach
Kładę się do łóżka
Kładę się do łóżka
Bo zajebany mózg mam
To nie jest przewózka
Wytwarzana próżnia
Lecimy zajebać
Następnego buszka
Kręć kręć kręć
Kolejnego bata
Ja powoli czuję
Że mnie zamiata
To prosta sprawa
Złota zasada
Nigdy nie donoś
Na swojego brata
Zanosi sie na deszcz
Wyrywam chwasta
Twojego ziomka też
Moi bracia każdy ze mna zawsze jest
Nawet jak nas goni policyjny pies
Orzez osiedla dla osiedla
Z lolkiem w ręku dzielnica swięta
Nie dzieli nas pęga
Każda morda uśmiechnięta
Bongo label grupa zamknięta
[Verse 2: eMB]
Rapy trapy grube baty
Ciągle zwiedzam chaty
Ciągly melanż i jaranie
Jest jak oddychanie
Wbitka na kwadrat
Wczoraj już był plener
Dla nas każde wyjście
Większy melanż niz opener
Wszędzie stoi alko
Lecę na sportowo
Zawsze kilku moich ludzi
Piję oporowo
Robimy duże bydlo
Mamy duzo świnek
Chcesz się z nami bawić
Trochę dorośnij synek
Wbijam do pokoju
W ręku mam bata
Jedna panna chce już
Mówi do mnie tata
Chwali się ze lata
Potem zara spada
Już wielu ziomków
Dzieli gruba krata
Już od małolata
Tylu ziomków lata
Nadal nic nie mowią
I mijają lata
Bez bata nie ma lata
Jak nocy bez melanżu
Tak jak nie ma teraz rapu
Bez taniego lansu
[Verse 3: pK]
Cały czas jestem
Porobiony dobrze
Cały czas jestem
Skupiony na rap grze
Wiesz ziomek w traphouse
Bongo Label
Takim jak ty
Wychodzimy na pohybel
Ej kurwa
Rapuję to do póki
Nie nastanie blady swit
Rapuję to nawet jak
Nie będzie się zgadzał kwit
Beng beng skurwysyny
To ja naciągam liny
Beng beng skurwysyny
Widzę tylko spaliny
Bongo Label zielony tlen
Bongo i porobieni jak zwykle
Bongo bo bez bongo szanse nikłe
Bongo bo bez bongo szanse nikłe
Ej prawda wchodzi na bity
Oldschool odstawiłem już w mity
Chociaż czasem są te sentymenty
Ja nagrywam ten trap po raz enty beng