[Zwrotka 1: Kosi]
Dobra, raz, dwa, trzy, Kosi puścił to solo
Robię to tak, że jest git i niech cię uszy nie bolą
To, co mówię potwierdzi mój ziomal Elwis Picasso
Jestem Fryderyk, Kopernik, nie wszystko przyszło nam łatwo
WWA to Nowy Jork, a Bielany są jak Brooklyn
Wersy jak (?), tru łapy dobrych kumpli
Tego nie kupisz, choćbyś był tu nadziany
Stylu oraz klimatu nie wyjmiesz sobie ze ściany
Zrozum, moje myśli to krócej działać tu sztampowo
Chciałem być jak Beastie Boys, a zostałem tu sam sobą
Na parkiecie dziki pląs, narkotyki, tyci, tyci
DJ robi... ona lubi licky-licky
A tamci raperzy, oni podobno są znani
Oparci o ścianę stoją w pochówkach bałwany
Nie lecę na after, no bo po co to komu
Zamawiam Ubera i wracam prosto do domu, bang
[Zwrotka 2: Kosi]
Dobra, JWP oraz Jetlag Boyz
Nie robię nic, potem coś, ty zapętlasz to
Czuję się jak funky boss, koleżanki lubią flex
Piję se ze szklanki sok, dziś nie robię żadnych hec
Robię rapik raczej sobie od czapy
A fajne szmaty to zwykle chowam do szafy
Gdy coś cię trapi mnie nie pytaj o rady
Gdy ci doradzę, to zostawisz własną żonę i pracę
Oparta na taktach historia trochę półserio
Mój człowiek był hippy, oczy czerwone jak Elmo
Zielona Warszawa nie tylko wiosną i latem
Zmielone kwiaty na blacie, ziomale kopcą je razem
[Outro: Instrumental]