Vienio i Pele
Szpitalny korytarz
[Zwrotka 1]
Obrażenia fizyczne straszne prawdziwe
Kalectwa psychiczne nowotwory złośliwe
Nabyte choroby i zwykłe defekty
Na los swój wściekli serca im pękły
Fizyczny ból to jest ich towarzysz
Spytaj kalekiego o czym marzysz
Ludzką pogardę zobaczysz w jego minie
Swoje marzenia zatopił w formalinie
Złe rzeczy dzieją się dobrym ludziom
Bóg sprawia że jestem dobrym sługą
Mówią DNA to nie rzecz wymienna
Powieka już senna celowo spowalnia
Lekarstwo uwalniam lecz ono nie koi
Noszą w sobie ranę która się nie goi
To dziwne twarze krzywdą dotknięci
Brudne bandaże szpitala pacjenci
Mijam ciemny korytarz ze światłem na końcu
Czemu mnie pytasz czy iść masz ku słońcu
Pijany pielęgniarz podaje mi narkozę
Bredzi coś do siebie trafić w żyłę nie może
W sinym kolorze opadły powieki
To mroczna codzienność chorego kaleki
[Zwrotka 2]
Jeździ na wózku nie używając mózgu
Salowy po ludzku częstuje go szlugiem
Zrozumieć nie umiem choć ciągle się staram
Czy to jest nagroda dla niego czy to kara
Przykuty do łóżka człowiek warzywo
Nikt go nie otacza opieką troskliwą
Czas odmierzając wciąż płynem z kroplówki
Marzy by nie widzieć światła jarzeniówki
Ściska za gardło serce mi się kraje
On już na zawsze tutaj zostaje
Stan agonalny dwa miesiące w śpiączce
Puls jest normalny lecz nie dochodzą bodŹce
Rodzina lekarze są tutaj bezradni
Czekając na cud w holu poradni
Tu dni miesiące lata brak jest poprawy
W karcie napisano Darek w Warszawy
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]