Szopeen
Łapiesz?
[Intro]
Ej, ty kolo co, nie pomyl z colą, co

Ej, ty kolo nie widzę nic
Podaż i popyt już nie tylko w szkole, a wszędzie praktycznie przewija sie mi
Znam lużne kultury, a moje kultury czasami zabiera mi weed
Ha! Nie leje lean, dresy na sobie a nie złoty bling bling
Nie mów mi nic, w bluzie luzem chodze po mojej street
W górze burzę widzę, co by sie nie działo ej, to nie martwię się tym
Robimy zakład i myk, a Przemek i zakład nie dziś
Zakładam czapkę na tył i wypuszczam flegmę na kwit
Więc nara, mam trochę siana nie moge dać tobie mała go
W moich łapach miałem nie jednego grama Szopeen ziom, który nigdy tu nie ma dość
Co za gość, chciałby robić sos ale nie z normalnej pracy bwoy
Dawaj stąd, biorę ją za ręke obchodzimy do kola blok
Oprócz Ramen nigdy nie jadłem pomelo
Otwórz flarę, rzadko kiedy mam apetyt a szczególnie po melo
Zapach palonego topa na osiedlu za garażem dobrze wie co to hip hop (i co?)
Rap jest wszędzie tam gdzie tli się joint
Zaburzenia łaknienia, wyrzuty sumienia, w niedziele wyrzuty przez melanż, a
Znowu ma trema, choć czasem jej nie mam, bo staram się stawiać na relaks, ha
Spokój doceniam, a te nadciśnienia nie dla mnie jest życie dilera, high
Powoli to wszystko olewam co budzi zmartwienia, ale w sumie wyjeba, wow
Calvina Kleina zakładam na dupe i to niesłychane
Ten małolat ma talent, już gdzieś to słyszałem nie tylko w Warszawie
To skomplikowane, podtrzymam tą fazę chcę wokół mnie zamęt, te znajome twarze pytają co ćpałem
Ej, co, nie wiedziałeś?
Wracam na chatę na chatę, na chape na chape
Wiem, że to dom to nie hostel i nigdy nie byłem tym trudnym dzieciakiem
Z prawem na bakier na bakier, biorę pakę na gacie
A ty jak stawiasz zaciek, spływaj stąd, nara, chyba że kumasz cha-che, co?