Szopeen
Na fali
[Zwrotka 1]
Patek phillipa moja dłoń będzie świecić
Diamenty w naszyjniku przyciągają te kobiety (ej)
Moja woń to jak skręty
Ona nie lubiła palić do kiedy nie było więzi (hej)
Między nami się możesz pożalić
Ja nie czuję rany na bani
I nie czuję skazy, a płynę na fali z kumplami
I mówię coś nabij i nabij - to raczej już nawyk
Mówię coś nabij, ej nabij, bez granic pijani
A potem mu coś tam oddamy
On miał inny zamysł
I potem się nie chciał ustawić
To tak między nami jej nawiń, że też kilka razy poszliśmy zapalić
Jak nie miałem gaży, to słaby
A wpadać chciał do mnie do chaty i raczej do mamy
Wybacz mi! nie, nie
Mówiłem nie pójdę do pracy
Mi nie przetłumaczysz, nie, nie
Jak będę już sławny wyjadę na wczasy do Francji
Potem wyjadę do pracy na casting
Ej zrobię muzykę i zagram kawałki
Ty, nie pytaj ile ten talent jest warty
Ja nie chcę odkładać na drobne wydatki
To dla tej ekipy co wspierała tracki
I nie chcę kredytu na spłaty za barbie
Nie chcę przez bity w samarce się martwić
I zbierać tej kasy na drobne wydatki
Ty, spójrz na te ciuchy to banki
To dresy bawełna, nie welwet i kaszmir
Mi nie obce nocne wiraże Warszawy

[Refren]
I wchodzę na IPKO, ostatnio już nudzi mnie to (skrrr)
I siedzę na ławce, prawie tak jak dawniej, za mymi plecami ten blok
Sąsiedzi też znają ten zapach
Bo od małolata tam kruszy się top, kruszy się top (no, no, no, no)
I wchodzę na IPKO, ostatnio już nudzi mnie to (skrrr)
I siedzę na ławce, prawie tak jak dawniej, za mymi plecami ten blok
Sąsiedzi też znają ten zapach
Bo od małolata tam kruszy się top, kruszy się top (no, no, no, no)