Slums Attack
Szacunek Ludzi Ulicy
[Refren]
Wiesz, co się liczy?
Szacunek Ludzi Ulicy, ludzi ulicy
Wiesz, co się liczy?
Dla was rap ćwiczy, to dla całej miejskiej dziczy

[Zwrotka 1]
To dla wszystkich naszych ludzi
Którym ten rap się nie nudzi, czas się obudzić
By wyjaśnić co trzeba, dla chujowych rapów gleba
Trochę piachu ich nie ma, znów się odzywam
Gdyż zachodzi potrzeba
Popowe popierdółki, które emitują radia
Tak jak oni, skurwiałe ode mnie dla nich pogarda
Nadal mamy farta, nadal sprzyja nam karta
W rękawie wciąż Asy, to nie sprzedać się dla kasy
I mnóstwo pracy, to studia, ulice, niebezpieczne życie
Znam je żadne odkrycie, dzisiaj na bicie
Otwarcie, nie skrycie, opowiadam to przeżycie
Zapierdalam, za przeżyciem
Intensywność zdarzeń, nie nadążam by notować
Nadal jest hardcore, kocham, nie nawidzę, zobacz
Ja nie będę się hamować za cenę popularności
Zero populizmu, raczej duży procent złości
Jesteśmy chamscy, prości, tak szczekają żałośni
Którzy nie dorośli nawet nam do pięt, chuje zazdrośni
Dużo miłości dla ludzi i tych miejsc, w którym zdarza się być
I nie po to by mieć
Dziś mówię cześć, każdemu kto zasłużył
Każdemu co nie stchórzył, który dobrze mi wróżył
Podczas nie jednej burzy podał pomocną dłoń
A nie celował mi w skroń, więc Boże wszystkich nas chroń
Nawet, jeśli rzadko proszę, jak PB nadzieję niosę
I dzisiaj dołoże do tego moje trzy grosze

[Refren]
Wiesz, co się liczy?
Szacunek Ludzi Ulicy
P do N, kreska, bez tego zostajesz z niczym
Wiesz, co się liczy?
Szacunek Ludzi Ulicy, dla was rap ćwiczy
To dla całej miejskiej dziczy
Wiesz, co się liczy?
Szacunek Ludzi Ulicy
Wiesz, co się liczy? Wiesz, wiesz, co się liczy?

[Zwrotka 2]
Miastem rządzi mafia, to do mnie nie trafia
Bo po drugiej stronie barykady ziomek będzie lepiej
I ten co klepie biede szybko znajdzie tu robotę
Jebać chołotę, która z psami w komitywie
Tak groźnie okiem łypie, bo się naoglądał filmów
Ty Benny Blanco z bronksu, szybko zrzucę Cię z ringu
Dziś na dopingu, nadmiar testosteronu prawdziwy rap dla ulic
Aż do samego zgonu, dosłownie powtarzam się porażkami nie zrażam
Sukces artstyczny, kurwa, bez komentarza
Bo recezję mi wystawi każdy Viertel i podwórko
Każdy winkiel i tak w kółko życie kręci się jak winyl
Na trzydzieści trzy i pół obroty to wrzucimy
Szacunek dla tych ludzi, którzy musieli się trudzić
żeby wyjść na powierzchnię, poczuć powietrze rześkie
Spokojny sen, rodzinne życie bez scen i przyjaźnie bez sciem
To sobie wszystko ceń
Broń tego dzielnie, broń się, bij wrogów celnie
Poznań miasto dzielne, to jedyne dla mnie miejsce
Pieprzę groteskę jak instytucje miejskie
Społeczeństwo co nie chce zmiany na lepsze
Wyrastając w konfidenctwie, na nic was nie będzie stać
Umiecie tylko dać, z dupy strzelić, kurwa mać
A tu trzeba, se ułożyć powolutku plan następny
Jak Glon pieprzę ból R.A.P., trzeba być dzielnym

[Refren]

[Zwrotka 3]
To miasto penerami wypełnione jest po brzegi
Nawet słabe składy mają prawo się tu cenić
W pewnym sensie mój styl życia to jest wciąż ten sam nielegal
Bo ja wiem kto się tu sprzedał, tytułował się kolega
Beef za beef'em, tak to idzie, chociać twórczość nie na dissach
Nie lubiano kiedyś Rysia jak w Stanach Jadakiss'a
A ty, jeśli chcesz mnie skreślić, chuja walisz
Mówię jeśli, będę niczym skurwiel, najgorszy jak Joe Pesci
Nawet bez ferajny, tylko ja adrenalina
Nikt nie zatrzyma furiata, znów zadyma
Miasto w ryzach nas trzyma, miasto, które ma klimat
Plus styl i klasa, kasa, miasto zaprasza
Suki też pierwsza klasa tak jak siostry Williams w deblu
Wciąż stanowie temat plot na tym, jebanym osiedlu
Jedna gra zmieni świat na przestrzeni tych lat
I to każdego z nas, dziś jestem z tego rad
Tylko słowa prawdziwe, bo frajer da fałszywe
Nie oprę swej kariery o beef przez jakąś ksywe
Styl miejski, nie wieśniacki, wiem, że jestem chamski
Na ulicy nie wyłapię za przysłowiowy damski
Nie kumasz mojej jazdy, więc się nadal z tego śmiej
Nie jestem słodziutki niczym Rappin 4 Tay
Uliczna sława, która dumą napawa, od charakternych brawa
A krytyka od gamoni, czas ich rozgonić
Niech wracają do zagród, na wsie niech nie robią
Obciachu, naszemu miastu
Psy, znów mi mówisz - cham, stój - tak nie można, wierz mi Darku
Jeśli nie my tych leszczy, to kto zwróci honor miastu?

[Refren]