Szad Akrobata
Skazy
[Zwrotka 1]

Dorastały obok siebie, w końcu były bliźniętami
Karmione tym samym mięsem, póki były pisklętami
Przyszły na świat gdzieś na klatce, po cięzkim oddechu, w końcu
Miały tylko jedną matkę, ale każda wielu ojców

Jedna grała w gorzką prawdę, druga miała kłamstwa słodkie
Wielu budziła sympatię, chociaż biła [?] od niej
Nie umiała kochać ludzi, bardziej kochała pieniądze
Może ojciec ją nauczył - w końcu różniły się ojcem

Jedna była sztucznym tworem - druga naturalnym pięknem
Wybór między rudym kotem a malowanym czarnym węglem
Jedna prostowała włosy - druga plotła je w warkocz
Ta, co nie plotła warkoczy kochała prostą bezkarność

Ta sprzedawała ciało, od zawsze była niewierna -
Druga z pokorą za to czekała jak na dnie perła
Rzadki klejnot dla wybranych; nie pusta, rdzawa muszla
Takie znasz, ten typ na pewno - "to co w usta wkładasz, włóż tam"

[Refren]

Ja nie mówię o kobietach Ci, ja mówię o muzyce
O tym, że kiedy otwieram drzwi, to widzę tą różnicę
I o tym, że dziwne miewam sny, w których są te ulice
To cena gry? Mam zejść na psy? Mówię o Twej publice!


Ja nie mówię o kobietach Ci, ja mówię o muzyce
To martwe dźwięki - nie ma ich, a my w pokoju widzeń
Między nami bariera z szyb, umiera wokół życie
Ostatni z pokolenia X, a nie rap odkupiciel

[Zwrotka 2]

Pierwsza nie mówiła wiele, celebrując każdy detal
Druga powiedziała: "Jebię - chcę, żeby mnie biznes jebał!
Niby za ojczyznę trzeba, najpierw błysnę, potem sprzedam
Raz się żyje - liznę nieba, zanim spadną liście z drzewa"

Czas je zmieniał, nakreślając drogi pomiędzy wersami
Mimo, że widzieli, siostry stały się przeciwieństwami
Pierwsza szanowała życie, swoje własne, jak i cudze
Druga była jej odbiciem - różniły je skazy w sztuce

Pierwszą poznałem w bloku, gdy hałas milkł jej kroków
Czułem podziw i niepokój, do dziś głowę chylę Bogu
I nie chodzi o futerał - futerał może być pusty
To od wnętrza się umiera, by resztki korzeni uschły

A pierwsza miała duszę, Ty, a druga duże ego
"schowacie w piachach strusie łby, kiedy wam zburzę LEGO
Ostatni wers i muszę iść, zbieram na burzę niebo
Mam wielkie oczy, duże kły i nie ma tu lepszego!"

[Refren]

Ja nie mówię o kobietach Ci, ja mówię o muzyce
O tym, że kiedy otwieram drzwi, to widzę tą różnicę
I o tym, że dziwne miewam sny, w których są te ulice
To cena gry? Mam zejść na psy? Mówię o Twej publice!


Ja nie mówię o kobietach Ci, ja mówię o muzyce
To martwe dźwięki - nie ma ich, a my w pokoju widzeń
Między nami bariera z szyb, umiera wokół życie
Ostatni z pokolenia X, a nie rap odkupiciel