[Produkcja: Szur]
[Zwrotka 1]
Może opowiem Ci, o życiu na walizkach
Szad – pan artysta. Tuż po dwudziestce trasa przyszła
Jak nawałnica na Afganistan, ponad dekada – spis mam
Ładna lista. Raz – aura mżysta
Szampan na wyspach jak tradycja kanaryjska
Raz – trafiła na kryształ zieleń palm na liściach
Lody na płonących wiśniach
Czy widokowy fishbar, cztery tysiące metrów być nad poziomem morza
Brzeg chmur i skał, boso w przestworzach
W wir zmian, niosą bezdroża mnie. Iskra, sto pro, gdzieś pożar z niej
Eksplozja doznań, co za dzień!
Gdyby nie one dwie, o ile bym poznał mniej?
Dziś prosta rzecz, można. Wiem
Odwiedzałem „dom seniora”, tam gdzie jest przed końcem droga
Wiesz o czym trwa tam rozmowa? Nie o domach, nie kto, co miał
A o czterech świata stronach, o tym jak kto podróżował, o przygodach
Do wieczora...
[Refren]
Dziękuję, że pozwalasz mi, bym mógł do Ciebie pisać o tym
I wiedz, że chciałbym, żebyś ze mną witał odpływ tu
Na aksamitach wody, nie tylko czytał o tym
Słyszał o tym, myślał o tym...
[Zwrotka 2]
Jesienna wilgoć, zimowy ziąb, po szybach spływa deszcz
Wieje wiatr, zimno i chyba czas stąd znikać gdzieś
Gdzie nie widać łez i zrywa sieć
Powdychać tlen, popływać, zjeść i zrobić kilka zdjęć...
Zabrać od życia w końcu coś dla siebie, bo jedno jest!
Blask dnia powitać w słońcu, siąść na ziemię w cień
Gdzieś, nie wiem gdzie i myśleć kręć się! Kręć!
Gdzieś w niebie, gdzie w umyśle będzie wreszcie pięć
Patrzę na mapę, gdzie chcę zbiec – zgubić ogon
I może podsłuch CBŚ, by znów być sobą
Poczuć znów jak przechodzi dreszcz, znad chmur wysoko
Powietrzny szum, który pozwala zmrużyć oko
I tylko dwoje ich mam zabrać stąd
A później wylądować tam i odkryć jak Bartolomeo Diaz
Pedro Cabral, czy inny wariat ląd, którego nie ogarnia wzrok
Złapać Jej dłoń, nim znów zmieni się palma w dąb
[Refren]
Dziękuję, że pozwalasz mi, bym mógł do Ciebie pisać o tym
I wiedz, że chciałbym, żebyś ze mną witał odpływ tu
Na aksamitach wody, nie tylko czytał o tym
Słyszał o tym, myślał o tym...
[Zwrotka 3]
Tańczy dym ciepłej kawy, z tłem spokojnego morza
Grill się gdzieś węglem żarzy, wiesz to z Twojego nosa
Leniwie jesz krem z warzyw, zlany sokiem kokosa
Spodek w owocach, piach Cię parzy, to kosmos, ta...
Masz to na twarzy i jakby łagodniały zmarszczki
My – wiecznie szarzy, w świecie płaskim jak płaszczki
Nie chcę namiastki już, to jaskinia łaski wszerz i wzdłuż
A tu pustynia własnym mrokiem patrzy w gwiazdy, spójrz!
I własną ciszą, tu światła miasta krzyczą, a nie milczą
Mógłbym przysiąc, zlany z tą dziczą
Cykady brzęczą, żmije nie syczą. Chłonę tę tajemniczość
Nie jestem tęczą nad dzielnicą, uf
Ty to ty i to incognito
Tylko ty i chuj wbito hipokrytom
Jak ryj w koryto, w figi, w ryby
To cicho i dziko... I było mi to
[Refren]
Dziękuję, że pozwalasz mi, bym mógł do Ciebie pisać o tym
I wiedz, że chciałbym, żebyś ze mną witał odpływ tu
Na aksamitach wody, nie tylko czytał o tym
Słyszał o tym, myślał o tym...
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]