[Verse 1]
Na placu zabaw piaskownica, trawnik, za nim ulica
Nie chcesz, żebym opisał jak mu uciekła kierownica
Może nie widział? może to efekt picia?
Do dziś to jego tajemnica, choć prawie mi nie zabrał życia
Miałem dwa lata jak cofam w tył to, czerwona łada
Biegłem za piłką, spuściła wzrok na chwilę tylko
Wszystko działo się szybko i prawie był gol
Tylko te prawie mi zabrakło, żebym wbił go
Dwadzieścia cztery godziny stała opieka
Dwadzieścia jeden dni mi dawał lekarz, kazał nie zwlekać
Widzieli przepaść, pozostało czekać, patrzyć na zegar
Jak czas ucieka, powrót z daleka
Może tak miało być, a może ktoś tam coś pozmieniał?
Może po prostu uznał, że mam tu coś do zrobienia?
To dziecko chciało żyć, bo już nie miało nic do stracenia
Dziś tamto dziecko ma ten dług do spłacenia
[Hook]
Znów leje się atrament malując panoramę miasta
Znów siedzę tu nad ranem i kradnę czas wam
Ten szkic w ręce i nie mam nic więcej
Chcę żyć, pędzę jak w Dejavu Denzel
Wkładam w każdy rym serce, dym w szczęce i film kręcę
Do szpiku przesiąknięty tym miejscem
Ten beton chowa, niektórym dając szanse mniejsze
Ja piszę słowa, kradnąc to co najcenniejsze
[Verse 2]
Na dworze minus siedemnaście, w mieszkaniu jedenaście stopni
Dwie pary spodni co roku przez dziesięć tygodni
Ojciec rozwodnik, zwykły robotnik
Syn samotnik, bywało, że byliśmy głodni
Co dzień mówiłem sobie to mnie nie czyni gorszym od nich
To życie, dotknij i nie zapomnij o tym
Bo gdy zapomnisz będziesz głupcem, dotknij
Widocznie tego Bóg chce
W kuchni przy jarzeniówce sterta rachunków na lodówce
Pięć lat w tej samej kurtce, pięć stów na miesiąc
Na półce w puszce, musiało starczyć naszej dwójce
Ale to chuj cie obchodzi głupcze, co
Boli ten niby sukces?
I gdy twój ojciec wtedy się z byle czego, nie wiem, cieszył
Mój nie spał, myśląc, żeby te jutro lepiej przeżyć
I czy dostanie kredyt w tym sklepie znów na zeszyt?
Mówię o chlebie i tym co da do dwóch talerzy
[Hook]
[Tekst - Rap Genius Polska]