Szad Akrobata
W nieco innym świetle
[Verse 1]
Za oknami szaro-biało, pizgało i wiało
Błyskało i lało, i to mało
Niewiele mi pozostało
Dawno się zobojętniało, jak się okazało samo
Wytworzyłem przeciwciało
Wytoczyłem przeciw działo i
Nieśmiało wyjebałem się "Siemano świat!"
Mów mi Globtroter wzdłuż i wrzesz ziemię oplotę Flow-Płotem
Nie zważając na pogodę z każdym obrotem
Jakby była ogrodem, pod lodem, ale to potem!
Z powrotem! Bo tym czasem mam robotę
Podjechałem pod hotel, iść pod wodę mam ochotę
Zmyć ten pot z błotem, potem jak potentat zwrotek Flow po pętlach splotę!
Ja ten rap mam tu w nawyku
Jak przewodnik lunatyków
Ale nie będę się rozpychał
Jakbym pomnik z gówna wykuł
Nie bądź jak ten muł w Bałtyku
Ulotny jak chmura dymu
Zacząłem mój artykuł
Nie polecisz w chuja synu
Wychowało mnie osiedle
Opanowałem coś biegle
Opakowałem to w pętlę i przywiązałem na cegle
Równolegle poczekałem aż się z tym zapieklę
Na tyle bym ci mógł postawić coś w nieco innym świetle

[Verse 2]
Ludzie patrzą na mnie jakbym napadł bank i nakradł
Może przez to, że nie bujam się jak Frank Sinatra wiesz...
Hajs i światła, wolę własny dach i kwadrat
Blant i Tatra, miejski rap i magia
Drudzy czują właśnie jakby w rapach zjadł ich Pacman
Czują ból, bo długo nie uwolnią jaj z imadła
Ziomy dzwonią do mnie żebym do nich wpadł i nagrał
Ten rap i zabrał ich gdzie indziej jak psychiatra
Bo to rzucam w miasto zwrotki, aż się robi jasno od nich
Blok na bloku ciasno od nich, epidemia klaustrofobii
Mikrofon ma sto stopni, z nami każdy gracz czy chodnik!
Pierdolone miasto - zbrodnik, mówi Ci to tkacz i wodnik
Urok życia w metropolii, kilku ziomom wlazł komornik
Kilku traci czas bo korki, nie jeden z nas to niewolnik
Urok picia w nekropolii, kilku żulom czas do folii
Miasto zbrodni! Sinusoida od histerii do euforii

[Verse 3]
Marzyciel z wielkiej płyty, raczy się dźwiękiem przy tym
Mam życie kręte gdy Ty, patrzysz na ten pozytyw
Na szczycie wielkiej płyty, świecą się rzędem szyby
Kręcą się miejskie tryby, tu zawsze będę żywy
Choć wzrok ślepej Temidy i łysy łeb lewity
Lubię być w pętlę wbity, jadę jak Bentley przy tym
Gdy i na sprzęgle zgrzyty! Stoją jak kręgle gnidy
Włóż kamizelkę krytyk, stój w tym świetle krzywym
Ja będę stał przy swoim, chuj czy tak przystoi
I czy mi świat przysłoni, tych kilka kart w historii
Będę stał gdzie stoję, i będę miał te zwoje
Bo są na prawdę moje, wciąż prawdę gonię, gram w betonie
I gnam te konie, gdy sampel płonie i mam ten płomień
Jak linie papilarne dłonie, i czarne folie
Dla tych co winą tam w ogonie
Szad pierwszy solo projekt [Tekst - Rap Genius Polska]