Oxon
Martwy punkt
[Zwrotka 1: PeeRZet]
Na starcie mu życie nie dało za wiele gdy mowa o piekle standardów
Miał fajną dziewczynę, był przyjacielem i uczył się biegle faktów
Pracował u ojca w świecie cyferek przeorał tam wiele faktur
Mimo to zawsze z pustym portfelem przez co nie wiele kontaktów
To stało się jego obsesją, kompleksem który musiał pokonać
Jak największą pensją oszukać chciał serce, ciągle śnił o milionach
Gdy pojawiła się szansa, poszedł na maksa skoczył w ocean korzyści
Potem wrócił do miasta w nowych airmaxach - wygodnych gdy chodzi o wyścig
Dziewczyna kochała go bardzo wcześniej, teraz nie mogła go poznać
On kochał ją nadal lecz jednocześnie szukał wciąż nowych doznań
Jego przyjaciel którego nie znacie jak zawsze był spoko ziomem
Mimo że tamten już nie chciał na chacie zamulać i wydawał hajs poza domem
Na zmianę tu praca i melo, a później już tylko praca i niemoc
Kumpel i panna odpadli bo tempo i kasa tu stały się jego domeną
Rok później leżał już na kozetce, jechał szybko nie sprawdzał luster
Miłość i przyjaźń w martwym punkcie, nie dostrzegł ich gdy gonił sukces

[Zwrotka 2: Oxon]
Miał się za wzór wszelakich cnót i duszę towarzystwa
Od zbędnych burd się ciągle tu starał zachować dystans
Chadzał na kluby, rzadko mówił ludziom po nazwiskach
Myślał że wrogich mu za chuj istnieć nie mogła lista
Skory do rozmowy, wyczulony na ciekawostki
Skory żeby zdobyć info gdzie i kiedy czemu dociekał kto z kim
Kochał łączyć kropki i wyciągać sam uwielbiał wnioski
Chłonął plotki jakby chłeptał krew - przysysał się jak moskit
Nigdy nie odmówił sobie prawa do opinii co do innych
Nie był z tych co się kiedykolwiek czuli winni - był mordą silny
I nie było sytuacji w której nie miał racji zawsze puentę znaleźć umiał
Gdy rozpędzał się nie było szans że w gadce złamiesz chuja
Myślał że jest bez skazy to jak podpucha roku
O nim jedynym nie gadali wszyscy tutaj wokół
Było mu mało i robił halo co rusz na boku
Zgadnij co się działo gdy matoł opuszczał [?]
[Zwrotka 3: Bazi]
Jednak trzeba pamiętać no bo mamy rożne charaktery
I w różnym miejscu postawione granice bariery
On ciągle wytykał błędy innym był taki szczery
Sam nigdy nie był wtedy winny tworząc te afery
Czuł się w zgodzie ze sobą gdy ludziom mówił w twarz
Co mu się nie podoba a trwało to długi czas
Pewnie znacie kogoś takiego też wkurzył was
I gdyby tylko złotą radą to by służył raz
Ale nie no bo to ciągle się powtarza
Jak zwrócisz takiemu uwagę to wtedy zobaczysz jak się obraża
No bo krytyki sam to nie umie przyjąć
Łatwiej udawać przed sobą że tematu nie było
Nie widział swoich wad lecz cudze
Chciał być taki szczery to siebie okłamywał był pełen złudzeń
Nie ma normalnych, banie Ci poryto i to syto
Każdy z nas choć trochę to jest incognito hipokrytą