Ozzy
Za Widnokręgiem Rozpaczy Ziemskiej
[Zwrotka 1]
Ja witam dzień, dzień wita mnie- ciemnością
To tak piękne budzić się ze świadomością, że
Słońce wybrało się na jedną z tych wędrówek
Których wieńcem jest bezgłośny pochówek
Za krańcami świata, gdzie najchłodniejsze z wód
Wylewają się za krawędź, umykają w dół
W czeluść chmur, nieznanych firmamentów
Rozpraszając się po setkach uniwersów
A ja tkwię nad nimi i to mnie obmywa deszczem
Gdzieś też umiera słońce, coś wyżej jest jeszcze
A może ktoś? Prawdę chciałbym poznać wreszcie
Ale nie będę żył wiecznie... w sumie... całe szczęście...
I choć torturuję boga, pokazując mu zbrodnie
Które sam kazał spisać, on rozsiada się wygodnie
Na ciszy nieboskłonie, z rzędem zaszytych warg
Brakiem odpowiedzi wciąż pluje mi w twarz...
I stoimy tak razem w deszczu- ja i jesień
Październik... hmm... choć raczej jeszcze wrzesień
I stojąc tak razem milczymy osobno
A przed nami tylko ciemniejący piekoskłon
Ktoś twierdził, że jest tu głośno, podobno
Ja słyszę i czuję tylko samotność...
Za widnokręgiem ziemskiej rozpaczy
Śród szczytów czarnych... jak te Karpaty...

[Zwrotka 2: Ozzy]
Nieśmiało unoszę powieki, wystrzelony jak manekin
Z procy, głębiny nocy są dla mnie jedynym lekiem
Jestem człowiekiem tylko, bo aż człowiekiem byłem
Zatrzymałem się na chwilę, gdzieś za horyzontem
Ile musi minąć jeszcze dni, musi minąć jeszcze nocy
By poczuć tą samą słodycz, niewidzialny dotąd dotyk
Nie do okiełznania obraz, nie do zobaczenia przestrzeń
Wszystko co chcesz zobaczyć czai się za widnokręgiem
Byłem tu już kiedyś albo nie byłem nigdy, czujesz
Wszystko się może zdarzyć, nasz cień jest dziwny
Opisuję go jak mogę i już kończą mi się liczby
Plus minus nieskończoność, wynik jest oczywisty
Bo nie rozumiem znaków, które chciałeś mi przekazać
Wszystko zlewa mi się w jedno, wszystko zdaje się oddalać
Taka sama kara na raz spotka mnie i Ciebie pewnie
Gdzie nie sięga nasz wzrok nasze łzy spadają z deszczem
Ta ziemia żyje dzięki nim
Nie widziałeś, nie chcesz, nie wiem czy masz często takie sny
Niebo czarne jak dziś kończy istnieć a my
Może nie miało Cię tu być, nie miało mnie tu być