Louis Villain (POL)
Vicky / 43
Vicky:
[Zwrotka: Avi]
Czy istnieje miłość, jedna do końca
Nie znam się na tym bo sam nie miałem ojca
Co będę opowiadał dzieciom, nie chce ich skrzywdzić
Opowiem jedną trzecią
Trzeba będzie pominąć, jak tatuś był młody i płynął z kokainą
Byłem z nimi chwilę, lata, godziny
Przychodziły do mnie same i same odchodziły
To zajmuje lata, żeby to zbudować
Wszystko sypie się w sekundy, odchodzimy bez słowa
Klejnoty, karaty, po chuj mi to wszystko, rozwody, dramaty
Była tego warta, wspomnienia bolą
Przyda się psychiatra i dobry kardiolog
Padały wielkie słowa, może niepotrzebnie
Byłaś wyjątkowa jak wszystkie poprzednie
Moja Vicky
Moja bardzo wielka Vicky, oho
43:
[Zwrotka: Louis Villain]
Posłuchaj tego mała, chcę żebyś to wiedziała
Tamten czas był dla nas, nie będziesz już na pewno sama
Mam przed oczami ciebie tak jak kiedyś co dzień rano
Lubiłem patrzeć na ciebie śpiącą, nieumalowaną
Ja miałem kłopot, ty miałaś to coś, czułem się błogo
Czułem się dobrze, kiedy ciebie znów miałem obok
Byłaś kiedyś wszystkim dla mnie, wszystkim dla mnie
Nigdy nie chciałem Ciebie skrzywdzić skarbie, nie
Ty wiesz o tym, że mam loty
To ty dałaś mi tak wiele, potrafiłaś mi otworzyć oczy
Pamiętam tamten dzień majowy, siedzieliśmy nad Wisłą
Nie miałem zbyt wiele a się czułem jakbym miał wszystko
Nie miałem zbyt wiele a się czułem jakbym miał wszystko
Nie miałem zbyt wiele a się czułem jakbym miał wszystko
Dobrze pamiętam, pachniała mięta
Teraz nie wiem jak, jak to się stało piękna
Jak to się stało piękna, jak to się stało piękna