Te-Tris
Lunatyka
[Hook]
Pod osłoną nocy
Serca wita cień
Gdy kotom płoną oczy
Niech zastyga krew

[Verse 1: Te-Tris]
To dobry czas by podbić strach, world is mine? no to daj mi leki
W głowie noszę szept Salomona, nie krzyki z kopalni beki
Wśród miliona marnych ekip, niebanalny styl to moja magia
Started from the bottom now we here; klątwa Aptaun?
Co tam Augiasz jak tam stajnia, bo Syzyf Ci pada z nudów
Eter przestanie usypiać kiedy to Aśka zagra w WuDoo
W duchy wierz, Boogietet, gdzie się pchasz z tym Kacprem?
Jestem Poltergeistem, who you gonna call, who you, who, who; ghostwriters?
Tak szczery, że endorcyzmy mógłby tu czynić ksiądz
Nie bez kozery mam featy z Emily Rose
Każdy detal, patrz na Pogza
Miał być zwykły duet a wyszło nam paranormal
Chcieli się bawić z bestią, bestią co gardzi resztą
Bestią co łamie karki, co na szklanki piłaby absynt z Teslą
To niech się patrzy sierwo, jak się rozkłada beef
Noc na smętarzu dla zwierzaków; Adam King

Pod osłoną nocy ...

[Ref.]
To godzina duchów, suma wszystkich strachów
Ale bez trupów, loopów, Nosferatu
To stado białych kruków, zaćmienie księżyca
Bez tarczy zegary; lunatyka

[Verse 2: Pogz]
Zamieniam poliwęglan w złoto; alchemik
Otwieram nowych wszechświat niosąc arszenik
Stanął czas, flyorfly Hitchcock zamienia w hordę kruków
To nie gra, tworzę wam Max Payne, Max Schreck; książę duchów
Zaklinacz życia, gdy zaczynam pisać świat zakrywa cisza, tajemnica - kto jest nocą wilkiem?
Parszywa klika kończy nagrywać dzisiaj, bo ich tablica Ouija teraz pokazuje moją ksywkę
To chory sen, nowy dzień nie chce tu wracać
Gdzie diabeł mówi dobranoc, kładzie was w kołysce Judasza
Wasza nić życia, cóż, Bóg był chyba niezbyt hojny
Ja - Edward Nożycoręki wpuszczony pomiędzy Mojry
Spokojny stroję grę, dyrygent wołań, pisków
Zabieram dech, zabieram tlen, w zamian Hel po nordycku
Uszy z odzysku niech ten rap usłyszą zza grobu
Gra słów to przedszkole ja już gram ciszą wrogów

[Ref.]