Elektryczne Gitary
Marymoncki Dżon
Kiedy Żoliborz kładzie się spać
I znów do ryła trzeba coś wlać
On bierze siatkę w Marlboro kolor
Wsiada w taryfę, bo jest szeryfem

I do nocnego kroki swe mierzy;
Nerwy go biorą, że jest nieświeży
Kupuje flaszkę, siada na ławce
Prostuje grymas, poprawia czkawkę

To on, to on, to on, szczękoblaszakowiec Dżon
To on, to on, to on, to marymoncki Dżon

To on, to on, to on, szczękoblaszakowiec Dżon
To on, to on, to on, to marymoncki Dżon

Jedna go kocha, bo jak szaleniec
Sprowadza towar najlepszy z Niemiec
Druga uwielbia go okrutnie
Bo dał jej czadu w motelu w Kutnie
A trzecia żona strasznie płakała;
Nie ma już Dżona, cześć mu i chwała
I nie otworzy już blaszanej szczęki;
Stracony Dżony z rosyjskiej ręki

To on, to on, to on, szczękoblaszakowiec Dżon
To on, to on, to on, to marymoncki Dżon

I straszna plotka pod halą hula
W dymie petardnic rozbłyska po niebie
Nie handluj nigdy cudzesami
Palenie lub zdrowie należy do ciebie

To on, to on, to on, szczękoblaszakowiec Dżon
To on, to on, to on, to marymoncki Dżon