​ejmatt
Palenie zabija
Ciemno, ponuro, chujowo kurwa, a deszcz o parapet stuka namiętnie
Wiesz co naprawdę mnie rusza najczęściej? Sztuka za bezcen
Luta na wejście bo już gadasz brednie, że znów na zakręcie, że
Pukała wiecznie, Ty stój mała, jeszcze nie... a klucza nie będzie nigdy
Tu słowa to wieczne frisbee, latają zupełnie jak chcą
A głowa się daje, to lecę na free z tym, zupełnie jak Tomb
Wypadam z gry, zupełnie jak pion
I biorę i biorę i biorę i biorę i niewiele daję, zupełnie jak on
Mam status quo nazajutrz pion chcę łapać
Dom wariatów, noc na haju wciąż w papierowych ścianach
Walę pod bit macha, tracę wzory, zara – wcale nie mam ich
Tak mnie korci sama, palę torby mała, choćby zaraz, dalej trzeba żyć
Wcale nie mam dziś za dylemat czy taki schemat jest nam pisany
Wcale nie żal mi, ale ściema, Ty jakbym leżał nie-napizgany
Jutro tyra gdzie nie ma wygranych, to wybieg dla żyjących w błędzie
Że pięknie się Seba wycwanił, na życie ma widoki piękne
Za życie ma trzy doby w metrze, zaszycie i na stówę lęki
I typie za trzy doby w metrze... na życie i ze stówę w plecy
Wierz mi, budzę się rano i dotykam znów coś czego nie widzę
Robię co rano tak w sumie i żyję... jakbym był mimem
Jak w innym filmie więc wszyscy wyjdźcie naraz
I może to kurwa brzmi psychicznie, że chcę Cię pilnie na gwałt!
Się wiedzie z tym, że nasz czas, nie wiedzieć czemu już był
Chcesz siedzieć wyżej na start? Nie będziesz menciu chuj z tym
Nie będę typem naraz, TYM typem jestem jak Mes
Nie będę krzyczeć 'Ałaaa', przywyknę przecież, tak jest!
Pozory mnie mylą jak każdego z nas, pozorny epilog? Na pewno brat
Pokory mnie uczą a każdego z Was pedały na cito odstawiam do bram
Odpalam ot tak bo man I got vibe sztos... man I go hard
Wsadzam w Wasz banknot, talar i dram, som, wsadzam w co masz
Z dala od miast, z dala od wrzasku i wzroku hien
Po lewo masz czas, po prawo nastuk, w środku hajsu, nazajutrz sex
Z dala od mas, z dala od blasku i wzlotów gdzie
Po lewo mam crack, po prawo staff mój, proch w zanadrzu, nazajutrz śmierć!
Sęk w tym, że to padanie mam opanowane jak Anderson
Pora się najeść, nachapać i starzeć na Copacabanie jak Anderson
Więc poskładam to panie z tego co zastanę jak Anderson
A spróbuj mi gadać, że barwy są czarne, wyśmieję Cię klaunie jak Anderson!
Jak Anderson, gdzie paranormalne zjawiska tam ja
Koncerty typie i sceny grane jak nigdzie; Anderson Paak
Jak Anderson tak chciałem ratować to ale to fikcja
Obce uczucie porażek pod rząd; Anderson Silva
Dalej to pizgam, wcale nie zima i nie to, że wrzesień
W szale krzyczałem, że bez Ciebie życia to ni ma... i echo się niesie
Nie to, że wrzesień jest czarny, że kraczą tu wrony znów
Historia to jebie i wkoło na czarnym jak Ronnie Moore
Ale dosyć już dalej srogi ból zmienię w powód, man
Dla którego chcę się jej pozbyć już – zejdź mi z drogi znów chcę się poczuć sam
Źle nie zrozum a lepiej wcale wręcz nie próbuj
Pokruszone znów zaraz zwinę man i rozpalę, więcej luzu, kurwa