​ejmatt
Napad na bubel
[Zwrotka]
To nic personalnego, to zwykły obiektywizm
Nadzwyczajnego nic, o ile jesteś zdrowy
Nadzwyczajnego nic, że tak to widzisz
W konfesjonale jest jehowy
Wszędzie nowi, przebiegłe tęgie głowy
Wiesz, że robisz to źle, co zmienia postać rzeczy
Wszędzie nowi, siermiężne, tępe głowy
Wszędzie wchodzi, bo gdzieś się można wjebać kiedyś
Można nie być i nie być można też
To tylko szyk, a zobacz, ile zmienia
Można się bić i się bić można, lecz
Tutaj szyk nie ma nic do powiedzenia
Powodzenia to pożycz se przed lustrem
Co to zmienia, że mi dobrze życzysz?
Wolą nieba to se mogę nazwać burzę
To nie nieba czyn, to moje skillsy
To niewiedza czy dobrego smaku brak?
To nie przetarg na dobre linijki
Coś w sferach, poniekąd bratu brat
To nie scena, scena to niedawno, dziwki
Kompetencja to dzisiaj kompensacja
Niełatwo zatrzeć braki, ale łatwo ich nie dostrzec
Bo jak nie gra im, to będzie grać tak
Żeby stado wykrzyczało "W pizdę dobre!"
To nie frustracja, to absolutny słuch
Abstrakcyjnie, jak absynt to absmak
Absurdalne, że jesteś tak zielony w chuj
Absolutorium dla absztyfikanta
Mam oratorium tam, gdzie, kurwa, jestem
Mamo, na sos, funt, hajs, złote pierścionki
Na oratorium nam się składa więcej
Załoga ziomków, bat i dobre zwrotki
Ty możesz podbić, jak masz do powiedzenia coś
I może po tym zostawisz tego klina, IMO
Argumentacja musi mieć ręce i nogi, ziom
Generalnie, by nie była inwalidą
Infantylność to cecha dziś wrodzona
I na przyszłość to nie wiem, jak mam patrzeć
To nie, kurwa, Miss Polonia
Nie masz wyglądać, wyglądem zjadasz rap grę?
Nie ma tygodnia bez jebanego syfu
Internetowa młoda grupa artystów
I prędzej skonam, dukając do tego bitu
Niż się przekonam, że to trzeba wziąć w cudzysłów
Milczenie, zobacz, to wcale nie jest sposób
Ja jestem ponad, to se mogę tak pierdolić
Wiem, że wołasz, a słysząc wiele głosów
Podążasz za wszystkimi, tylko, kurwa, nie za swoim
Co mnie boli? Rusz głową
Jak kolorowi chłopcy dzisiaj mówią, jak masz żyć
Od przedszkoli po szkołę podstawową
Kończąc na gimnazjum, kurwa, taki sznyt
Nagi król, nagi instynkt i ty
Ze swoją świtą i fanbasem "bo wszyscy"
Ty nagi stój, królu ripost i brzytw
I na tym śluz, bo przecież to instynkt
To nic personalnego
To tylko szansa, żebyś zagrał se dubel
To nic nadzwyczajnego
To tylko prawda i napad na bubel Tekst - Rap Genius Polska