W.E.N.A.
Nie pierwszy raz
[Zwrotka 1: W.E.N.A.]
Nie pierwszy raz przyglądam się życiu jak przemija
Stojąc obok gorączkowo sam się przeklinam
Nie chcę szukać rozwiązań, wskazówek
Po kurwie zmęczony nie zostanę tutaj uwierz
Coraz częściej gubię się w przekonaniach
Przez to zwalniam, czuję presję, która mnie dogania
Zbieram myśli, lecz nie mogę wylać ich
Nie ogarniam, ta sytuacja nie sprzyja mi
Nie potrafię wyrazić swoich uczuć
Mój stan emocjonalny wciąż tkwi w bezruchu
Tracę kontakt z otoczeniem
Może już skazany jestem do końca na niepowodzenie
Nie próbuję na nowo żyć, tak odchodzą dni
Przemawia przeze mnie kryzys osobowości
Mam już tego dość, nie wytrzymam chwili dłużej
Zapadam w sen i znów się w tej samej chwili budzę

[Zwrotka 2: W.E.N.A.]
Nie pierwszy raz nie mam nawet czasu na miłość
Mówiłem nie chcę dać się zatruć temu światu, Babilon
Pochłania mnie mimo wszystko muszę akurat przyjąć
Że po prostu to jeden z etapów na milion
Żeby nie dać się pogrążyć, nie stać się podobnym do innych
Uwolnić się od hipochondrii
Od błędnych wyobrażeń tych co nawet
Zakładają, że szczęście jest możliwe tylko razem
Prześladuje mnie to pieprzone przeczucie
Że nie wiem dokąd uciec a jestem sam więc dokąd wrócę
Powoli niszczy mnie samotność
Na spółkę z niepewnością odczuwam to za mocno
Zawrotną prędkość osiąga to życie
Stoję w miejscu nie wiem jak rozpoznać to życie
Załamuje znowu się mój wizerunek
Nie odróżniam się od innych osób, kiedy idę w tłumie
Tracę poczucie indywidualności
Zlewam się z otoczeniem nie ma czego tu zazdrościć
Czekam na nocny już którąś minutę
Wciąż mieszają mi się w głowie dobry humor i smutek
Otoczony ciszą pustych dzielnic
Wyludnionych ulic przeraźliwie sennych osiedli
Wpatrzony w niebo stoję w strugach deszczu
Bez sensu wkurwiam się znów szukając pretekstów