Pjus
Guerilla Sunrise
Zajrzyj w lustro wody, które płynie z twoich ust
Porównaj je ze światem, trupim jadem, który czuć
Gdy twoje słowa próbują się przebić na powierzchnię
Popatrz na ruiny, które tworzą to gdzie jesteś

Wiem, stracone szanse i ideały na sztandarach
Teraz tylko już patrzę jak nikt nawet się nie stara
Bo wczorajsze bitwy, pozostawiły sieć odłamków
Okupuję dół tabeli, nawet jeśli ciągle gram tu

Dlatego przychodzę z ofertą, nie do odrzucenia
Ty stoisz w swym okopie, wokół ciebie świat się zmienia
Ludzie przestają się bić, to im biją brawo
Inne rzeczy ich trawią, nie muszą żyć mową trawą

To chyba moment na decyzję - wóz albo przewóz
Mam dość ostrzy spojrzeń i rozmów pogrzebów
Wiesz czemu? nie dlatego, że brak mi innych ludzi
Lecz bo moje gorące serce ciągle musi się studzić

Tak, lód w sercu on na zawsze da ci spokój
Zrób wstecz kilka kroków wejdź na historii cokół
Wokół inni tylko zbierają te zimne owoce
Znajdź chłód spojrzenia, mróz ignorancji doceń

A co ze wschodem słońca, nadziei promieniami?
Nie poczuję go już w oczach? jego blask nie będzie dla nich?
Tak jak w pergamin wsiąknie gdzieś energii iskra
Zacząłem jako filomat, a skończę jako pismak?