Zebra
Sady
[Zwrotka 1]
Moje myśli zabite deskami
Nie chodzi tu już o te blokady
Tu chodzi o stanie za drzwiami
Patrzenie, czy ktoś nie wychodzi czasami
Nie chodzi czasami
A chciałby to zrobić w moment tak
Przesady to trzeba już wiedzieć gdzie sadzić plewić podlewać i grabić
Jechać, zabierać, wysadzić
Każde miejsce jest fajne
I każde nadaje się też do zabaw
Każde miejsce jest każde
Szukasz wymówki nie umiąc się bawić
Ja szukam wymówki
Chcąc zostawić pomnik
Ale mi nie chodzi o taki
Że apel szkolny jak kiedyś podstawówki
Ty spięty tam stoisz z kwiatami
Strachem na wróble nie jestem
A boją się podejść dzieciaki
Wszystko przez te konsekwencje
Nie jeden jest w stanie przestraszyć
Nie jeden już straszył widłami
A sam wrócił na nich
Przez ten słomiany swój zapał
Ugasił, nakazał, zwątpił i stracił
Chciał wynieść, przekopać i zranić
Nie znając tajników jakie mają sady

[Refren]
W swoich chaszczach żuje gumę trochę mlaskam
Puszczam takie balonówy, że unoszę się nad miasta
Jeden z drugim niby sad ma
To nie prawda same kłamstwa
Wszyscy wokół taka fazka
Nie umiejąc pozbyć chwasta
W swoich chaszczach żuje gumę trochę mlaskam
Puszczam takie balonówy, że unoszę się nad miasta
Jeden z drugim niby sad ma
To nie prawda same kłamstwa
Wszyscy wokół taka fazka
Nie umiejąc pozbyć chwasta

[Zwrotka 2]
Widzisz moje drzewko bonsai, czy płaczącą wierzbę
Długowieczność
Niestety w parze z nieszczęściem
Pnącza wokół mojej głowy, porastają winogrona
Przez ten melanż chory
Żeby tylko nie zwariować
Znowu mylą dowóz z tym nawozem
Dzwoniąc po taksówkę
Słyszą na przedmieściach kurwa nie dowożę
Czasem mam ochotę spalić, jak cannabis sady
Zmienić życia tryb z koczowniczego na osiadły czaisz
Tworzyć movement, ale bezpiecznie
Kolejne hasła, niepewne litery
Zapełnia nam kratka na bramkach
Przechodzę
Dają mi okejkę
Green pass
Chłop za mną ma czerwień
Kolorem maluję
Nagle innym miejsce
A modlił się tylko o przejście
A mogli ten czas spędzać, ze sobą częściej
Dobrze że świat mi zaszczepił chęć definiowania siebie
Teraz co drugi to kretyn
Prawie wpierdala już ziemie
A ja dalej tutaj siedzie w skromnym sadzie
Tak na co dzień
W końcu wyjdę, po tym drzewie i zbuduje własny totem

[Refren]
W swoich chaszczach żuje gumę trochę mlaskam
Puszczam takie balonówy, że unoszę się nad miasta
Jeden z drugim niby sad ma
To nie prawda same kłamstwa
Wszyscy wokół taka fazka
Nie umiejąc pozbyć chwasta
W swoich chaszczach żuje gumę trochę mlaskam
Puszczam takie balonówy, że unoszę się nad miasta
Jeden z drugim niby sad ma
To nie prawda same kłamstwa
Wszyscy wokół taka fazka
Nie umiejąc pozbyć chwasta