​​​​ksiaze
Tanatos
[Intro]
Mam ten mętlik w głowie wciąż
Bez reszty się zatapiam w noc
Bezczelni na mnie patrzą, bo
Nie czuję ich uczuć, tylko chłód i złość

{Zwrotka 1]
Poruszył się kąt ust, zobaczyłem jak cierpisz
Na ich przekrwionych oczach widać chroniczne więzy
Niebo jest ciemne i niewyraźne na dłużej
Nie płacz, twojego boga nie ma już na górze
Obwiniaj go za to, że za szybko uległ
Jak każdy trup leży teraz w zimnym marmurze
Puste oczy pytają kto, odpowiedzialny za zło
Witaj śmiertelniku, moje imię to Tanatos
To nie pediatria, nie oszukuję, będzie boleć
Twoi bliscy już nie żyją, teraz twoja kolej
Łańcuch pokarmowy zjada własny ogon
Padają losowe zgony, nie muszą... mogą
Już po strąceniu mylisz sufit z podłogą
To schizofrenia, czy już jesteś w grobie jedną nogą?
Tracisz przytomność, krew nie krzepnie, twoje ciało rozdrapują ciernie
Trzecie oko tylko mruży się beznamiętnie
Oddech wreszcie udało ci się wziąć głębiej
W lustrze przekrwione oczy, ile może trwać to zejście?
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]